Joanna Srebro
Joanna Srebro-Drobiecka (1932-2006)

Joanna Srebro-Drobiecka (1932-2006). UrodziĆa siÄ w Tarnowie. Studia artystyczne ukoĆczyĆa na Akademii Sztuk PiÄknych w Krakowie, gdzie w 1962 r. uzyskaĆa dyplom pod kierunkiem prof. WacĆawa Taranczewskiego. Od poczÄ
tku byĆa artystkÄ
niezaleĆŒnÄ
, tworzÄ
cÄ
wĆasne wizje. W ĆŒadnym okresie swego malarstwa nie rywalizowaĆa z trendami dominujÄ
cymi w tej sztuce. PozostaĆa wierna swojemu sposobowi patrzenia na Ćwiat. ByĆa artystkÄ
oryginalnÄ
, znakomitÄ
, chociaĆŒ maĆo docenianÄ
.
BraĆa udziaĆ w licznych wystawach (okoĆo 55) okrÄgowych, ogĂłlnopolskich i oddziaĆowych ZwiÄ
zku Polskich ArtystĂłw PlastykĂłw w kraju i za granicÄ
, wskazujÄ
cych na jej ogromnÄ
pracowitoĆÄ. W Tarnowie miaĆa liczne wystawy indywidualne – poczynajÄ
c od 1963 r. mniej wiÄcej co dwa lata (1963, 1965, 1967, 1982, 1987, 1997). W 1965 r. wystawiaĆa w Krakowie na wystawie MĆodych Malarzy Krakowa; w 1966 r. w Szczecinie na III Festiwalu Polskiego Malarstwa WspĂłĆczesnego; w 1971 r. braĆa udziaĆ w IV OgĂłlnopolskim Plenerze na ĆlÄ
sku w Katowicach, a w 1973 r. w MiÄdzynarodowym Plenerze w Olkuszu, w Schoten (Belgia).
UprawiaĆa malarstwo sztalugowe, czasami projektowaĆa rĂłwnieĆŒ freski, gobeliny i malarstwo Ćcienne.
W rocznicÄ 40-lecia pracy artystycznej (w 2002 r.) otrzymaĆa NagrodÄ Miasta Tarnowa.
UprawiaĆa malarstwo wielokierunkowe, w ktĂłrym zawsze istniaĆ jakiĆ podtekst tematyczny. W jej sztuce trudno jednak dopatrzeÄ siÄ konkretnej figuracji â malowaĆa plamami. W swoich obrazach podejmowaĆa tematykÄ przyrodniczÄ
– pejzaĆŒe, kwiaty, drzewa itp., a takĆŒe problematykÄ dotyczÄ
cÄ
spraw ludzkich. ZajmowaĆy jÄ
bardzo dziwne tematy, jak na przykĆad szalone dzieci, truchĆa zmarĆych zakonnikĂłw (malowane z natury), WĆadysĆaw Sikorski, JĂłzef PiĆsudski i jego legenda, Wincenty Witos i ludowcy, Chrystus. Na odwrocie jednego z ostatnich obrazĂłw zamieĆciĆa sĆowa: âCierpienie â dlaczego?”. Napis ten moĆŒe byÄ kluczem do zrozumienia jej twĂłrczoĆci. Cierpienie staĆo siÄ bowiem podstawowym elementem, a wĆaĆciwie istotÄ
jej malarstwa (obrazĂłw).
â (…) Malarstwo Joanny od poczÄ
tku byĆo ludzkie, peĆne emocji, myĆlenia, rozmowy i wielkiej dyskusji ze Ćwiatem. Od poczÄ
tku Jej sztuka wyraĆŒaĆa, przy pomocy ekspresjonistycznych form rozmaite stany ducha, spojrzenie na Ćwiat, trzeba tylko byĆo umieÄ je czytaÄ, znaÄ zwyczajnie jÄzyk malarstwa.â … (StanisĆaw PotÄpa, Katalog wystawy âJoanna Srebro – retrospekcje 1997r.â ).
Wystawy
1965 r. – Malarstwo i RzeĆșba z okazji 600-lecia UJ w Krakowie – TarnĂłw
1965 r. – Wystawa MĆodych Malarzy – KrakĂłw
1966 r. – III Festiwal Malarstwa WspĂłĆczesnego â Szczecin
1967 r. – Wystawa Plener MyĆlenicki â MyĆlenice i KrakĂłw 1968 r.
1970 r. – I OgĂłlnopolska Wystawa Malarstwa i Grafiki – TarnĂłw
1971 r. – OgĂłlnopolski Plener â Katowice
1972 r. â Wystawa âKopernik â Kosmosâ â KrakĂłw
1973 r. â MiÄdzynarodowy Plener w Olkuszu
– wystawy indywidualne: TarnĂłw 1963, 1965, 1967, 1982, 1987, 1997
24.09-30.10.2013 r. Biblioteka Publiczna w Tuchowie
15.05.2016 r. Dziedziniec przy Sanktuarium Matki BoĆŒej w Tuchowie
14.06 – 17.11.2019 r. BWA Dworzec PKP, TarnĂłw
28.09-04.10.2019 r. Dom Pogodnej Jesieni w Tuchowie
05-27.05.2022 r. Muzeum Miejskie w Tuchowie
12-13.2023 r. Noc MuzeĂłw, Filar, Sadowska-Filar, SzumlaĆski, Adwokacka SpĂłĆka Partnerska, TarnĂłw
7. 18.09 – 05.11.2023 r. Muzeum Etnograficzne, OddziaĆ Muzeum OkrÄgowego w Tarnowie
OtrzymaĆa liczne nagrody, m.in.:
âą Wojewody i Prezydenta Miasta Tarnowa,
âą Odznaczenie – ZasĆuĆŒony DziaĆacz Kultury,
âą NagrodÄ Miasta Tarnowa w dziedzinie twĂłrczoĆci artystycznej w roku 2002 (w rocznicÄ 40-lecia pracy artystycznej).
Jej prace znajdujÄ
siÄ w zbiorach Muzeum OkrÄgowego w Tarnowie, UrzÄdzie WojewĂłdzkim w Tarnowie i Krakowie, UrzÄdzie Miasta w Tarnowie oraz w zbiorach prywatnych w kraju i za granicÄ
.
WkrĂłtce po Ćmierci Joanny Srebro-Drobieckiej, chcÄ c zachowaÄ pamiÄÄ o malarce, w Tarnowie zorganizowano poĆwiÄconÄ jej duĆŒÄ wystawÄ i pokazano film dokumentalny „Joanna”, w reĆŒyserii BogusĆawa Hynka
Wspomnienia o Joannie Srebro-Drobieckiej
Wspomienia Antoniego Sypka, czerwiec 2013
Na JoannÄ Srebro zwrĂłciĆem uwagÄ pod koniec lat 60. XX wieku. MiaĆem wĂłwczas ledwo dwadzieĆcia kilka lat. Ulica WaĆowa i Krakowska byĆy deptakami Tarnowa od dawna. MĆodzi i starsi wyznaczali sobie spotkania na tym swoistym tarnowskim A-B. Odwiedzano kawiarnie, kina, liczne sklepy, szlifowano bruk tych ulic, spotykano codziennie te same twarze, flirtowano, dokazywano, lampartowano.
Joanna Srebro-Drobiecka, bo tak brzmiaĆo jej peĆne nazwisko, ktĂłrego drugi czĆon byĆ nazwiskiem jej mÄĆŒa, o czym dowiedziaĆem siÄ znacznie pĂłĆșniej, zwracaĆa uwagÄ wielu przechodniĂłw, tych mĆodszych i tych starszych. ZwracaĆa uwagÄ swoim ubiorem. ByĆo one nietypowe dla czasĂłw siermiÄĆŒnego peerelu. Nie znaczy to, ĆŒe ludzie nie ubierali siÄ wtedy modnie czy elegancko. StrĂłj nie wyrĂłĆŒniaĆ w tych czasach tak, jak siÄ dzieje obecnie. Na palcach jednej rÄki moĆŒna byĆo wymieniÄ tarnowskich elegantĂłw czy elegantki. W maĆym, prowincjonalnym mieĆcie, jakim byĆ TarnĂłw, nic nie uszĆo uwadze tzw. opinii publicznej, szczegĂłlnie tej z kawiarĆ, restauracji, z zabaw, wieczorkĂłw tanecznych, w koĆcu ze spacerĂłw wymienionymi ulicami.
StrĂłj Joanny byĆ jakiĆ inny. Zawsze miaĆa ekstra dodatek, ktĂłry zwracaĆ uwagÄ. MĂłgĆ to byÄ kapelusz, chustka na gĆowie, mÄski kaszkiet, kolorowa przepaska na wĆosach. W latach pĂłĆșniejszych bardzo czÄsto ubieraĆa siÄ w wojskowÄ bluzÄ i spodnie koloru khaki, takie, jakie nosili widziani przez nas na filmach komandosi amerykaĆscy. To byĆ jej ulubiony ubiĂłr w pewnym okresie. Ale to byĆo pĂłĆșniej, w latach moĆŒe 80. czy 90. Joanna byĆa moĆŒe nie tyle ekstrawagancka, co bardzo oryginalna w swoim wyglÄ dzie. Od razu byĆo widaÄ, ze jest artystkÄ , czĆonkiniÄ nielicznej, miejscowej bohemy. Na dodatek paliĆa papierosy podczas spacerĂłw na ulicy, co nie byĆo tak czÄste, jak dziĆ, wĆrĂłd kobiet czy mĆodych dziewczÄ t.
NosiĆa ciemne okulary zasĆaniajÄ ce jej oczy. MiaĆa charakterystyczny sposĂłb poruszania siÄ po ulicy. Lekko pochylona do przodu, ale nie za bardzo, szĆa nie oglÄ dajÄ c siÄ ani za siebie, ani w bok. Nie zwracaĆa zupeĆnie uwagi na mijajÄ cych jÄ przechodniĂłw. Wzrok miaĆa raczej skierowany pod swoje stopy. TrochÄ pĂłĆșniej dowiedziaĆem siÄ, ĆŒe jest chora, czÄsto ma depresje, szuka samotnoĆci, przebywa w specjalistycznych oĆrodkach. BraĆa leki antydepresyjne, stÄ d pewnie jakaĆ ostroĆŒnoĆÄ w poruszaniu, nieobecnoĆÄ i zagadkowoĆÄ dla patrzÄ cych na niÄ . O tym, jak powtarzam, dowiedziaĆem siÄ znacznie pĂłĆșniej.
W 1973 r. prowadziĆem pierwszy w Tarnowie za czasĂłw PRL antykwariat z ksiÄ ĆŒkami. KsiÄ ĆŒki w latach 70. stawaĆy siÄ bardzo deficytowym towarem. Po prostu ich brakowaĆo. BrakowaĆo popularnych od przedwojnia powieĆci, brakowaĆo encyklopedii, sĆownikĂłw, atlasĂłw, ksiÄ ĆŒek kucharskich, ksiÄ ĆŒek specjalistycznych. KsiÄgarnie zalane byĆy propagandowÄ sieczkÄ , ktĂłrÄ nikt nie chciaĆ czytaÄ. MĂłj antykwariat byĆ normalnÄ ksiÄgarniÄ Domu KsiÄ ĆŒki. SpecyficznÄ jego cechÄ byĆo to, ĆŒe nie mogĆem kupowaÄ przedwojennych ksiÄ ĆŒek. Takie to byĆy czasy. Wydane przed wojnÄ ksiÄ ĆŒki, a nawet biaĆe kruki wydane w ubiegĆych wiekach, nie mogĆy byÄ przeze mnie zakupywane, To byĆo bardzo Ćmieszne, to znaczy mogĆo byÄ Ćmieszne, gdyby nie byĆo gĆupie.
Antykwariat mieĆciĆ siÄ na ulicy BernardyĆskiej, w maĆym parterowym, starym dziewiÄtnastowiecznym domu, prawie naprzeciw koĆcioĆa oo. BernardynĂłw. W sprzedaĆŒy byĆy popularne âtygrysyâ, ksiÄ ĆŒki o wojnie, poszukiwane romanse choÄby RodziewiczĂłwny, MniszchĂłwny. KryminaĆy, ksiÄ ĆŒki przygodowe, bajki dla dzieci, albumy, klasyka polska i Ćwiatowa, ktĂłrÄ siÄ wyzbywaĆa bÄdÄ ca w nÄdzy stara przedwojenna inteligencja. MiaĆem swoich klientĂłw, dla ktĂłrych te ksiÄ ĆŒki trzymaĆem. Antykwariat zajmowaĆ potÄĆŒne pomieszczenie o klasycystycznym sklepieniu, kiedyĆ musiaĆ byÄ tu mieszczaĆski salon albo pokĂłj goĆcinny. Wystawa z ksiÄ ĆŒkami wychodziĆa na ulicÄ. MiaĆem regaĆy w Ćrodku pomieszczania, z boku kasÄ i swĂłj stolik. Za regaĆami byĆo przejĆcie, taki sobie kÄ cik socjalny. MoĆŒna tu byĆo wypaliÄ papierosa. Czasem ktoĆ wpadaĆ na wino. Zakryci regaĆami peĆnymi ksiÄ ĆŒek wznosiliĆmy toasty nie bÄdÄ c widocznymi dla wchodzÄ cych do ksiÄgarni.
Pewnego dnia do antykwariatu weszĆa Joanna Srebro-Drobiecka. Jak wspomniaĆem znaĆem jÄ jedynie z przypadkowych spotkaĆ i z opowiadaĆ. PrzeglÄ daĆa ksiÄ ĆŒki na pĂłĆkach, a ja wreszcie mogĆem, dyskretnie na niÄ zerkajÄ c, napatrzeÄ siÄ do woli. Po parunastu minutach zagaiĆem rozmowÄ. OpowiedziaĆem jej, ĆŒe spotykam jÄ od lat, wiem, ĆŒe jest malarkÄ . ByĆa wyraĆșnie ucieszona tym moim zainteresowaniem. Z bliska wyglÄ daĆa mĆodziej niĆŒ na ulicy. ByĆa starsza ode mnie o jakieĆ 10-15 lat, tak mi siÄ wydawaĆo. Joanna kilka razy goĆciĆa w antykwariacie, dajÄ c siÄ namĂłwiÄ na jednÄ czy dwie lampki wina. Po tych lampkach nabieraĆem odwagi, by zapytaÄ o jej dzieje, ĆŒycie. Wtedy dowiedziaĆem siÄ o jej tarnowskich korzeniach, o studiach na krakowskiej ASP, o chorobie, o lekarstwach, o kameduĆach na Bielanach, o szpitalach. DowiedziaĆem siÄ o jej maĆĆŒeĆstwie z Piotrem Drobieckim, znakomitym artyĆcie malarzu, nauczycielu rysunku w Zespole SzkĂłĆ Plastycznych, czyli popularnym âplastykuâ.
Z antykwariatu wyrzucono mnie po roku, czy teĆŒ moĆŒe ja sam zrezygnowaĆem, juĆŒ nie pamiÄtam. PowrĂłciĆem z powrotem do swojego zawodu nauczycielskiego. Kontakt z JoannÄ byĆ coraz rzadszy. KtĂłregoĆ dnia zapytaĆem, czy nie zrobi mi portretu. O dziwo siÄ zgodziĆa. WiedziaĆem juĆŒ wĂłwczas, ĆŒe jest malarkÄ przede wszystkim âdziwnych rzeczyâ, ĆŒe raczej nie maluje portretĂłw, ani pejzaĆŒy, ĆŒe sztuka jej, krĂłtko mĂłwiÄ c, jest bardziej symboliczna czy abstrakcyjna. Joanna miaĆa pracowniÄ w dawnym Hotelu Krakowskim przy WaĆowej 2, przebitym wtedy podcieniami. Pracownia jej, to doĆÄ obszerny jeden pokĂłj na pierwszym piÄtrze. Ta stara kamienica, niegdyĆ bardzo znany hotel, miaĆ wewnÄ trz imponujÄ cy dziedziniec. PiÄtra okalaĆy balkony z ktĂłry wchodziĆo siÄ do rĂłĆŒnych pomieszczeĆ. Pracownia Joanny sÄ siadowaĆa z klubem âMerkury. Artystyczny nieĆad, farby, pÄdzle, sztalugi, fartuchy, ramy, stelaĆŒe, baĆagan, ale kontrolowany. W kÄ ciku jakiĆ fotel czy tapczanik, pewnie czÄsto tam nocowaĆa. To byĆo jej krĂłlestwo i jej Ćwiat.
PrzychodziĆem na sesje kilka razy. Po jakimĆ czasie obraz byĆ gotowy. ZatytuĆowaĆa go âPortret nauczycielaâ. Nie mogĆem go odebraÄ, bowiem Joanna wysyĆaĆa obraz na wystawÄ organizowanÄ przez nauczycielstwo, bodajĆŒe do Kielc. Portret zdobyĆ pierwszÄ nagrodÄ na tej wystawie. WkrĂłtce mi go podarowaĆa. Obraz olejny w stylu Modiglianego. Moja twarz jest wyraĆșnie pociÄ gĆa, gĆowa lekko skrzywiona na bok, szyja nazbyt wydĆuĆŒona. ByĆ oprawiony w cieniutkie ramy robocze. ByĆem z niego bardzo zadowolony.
Z czasem mĂłj kontakt z JoannÄ byĆ sporadyczny. Ja miaĆem swoje sprawy, rodzinÄ, pracÄ, ona borykaĆa siÄ z biedÄ , samotnoĆciÄ , depresjami, chorobami. Z Piotrem nie mieszkali razem. Na wernisaĆŒach, na ktĂłrych bywaĆem czÄstym goĆciem, widziaĆem ich rozmawiajÄ cych po przyjacielsku. W latach 80. i 90. Joanna miaĆa wiele wystaw w Tarnowie, niemniej jej malarstwo nie cieszyĆo siÄ powodzeniem, nie miaĆa amatorĂłw na kupno swoich obrazĂłw. Czasem wpadaĆo trochÄ grosza, kiedy zaprzyjaĆșniony z Piotrem lub z niÄ dyrektor ktĂłrejĆ z tarnowskich placĂłwek kulturalnych czy fabryk, kupowali jeden czy dwa obrazy. WisiaĆy one pĂłĆșniej bez skĆadu ni Ćadu w rĂłĆŒnych pokojach dyrektorskich, czy na korytarzach firm lub szkĂłĆ. Joanna nie zamierzaĆa nigdy malowaÄ pod publiczkÄ. PytaĆem jÄ czÄsto, dlaczego nie maluje pejzaĆŒy, kwiatĂłw, rzeczy realnych, zrozumiaĆych dla przeciÄtnego odbiorcy. MĂłwiĆa, ĆŒe maluje jak jej serce i gĆowa dyktuje, ĆŒe maluje bÄdÄ c natchnionÄ .
Jedyny wĂłwczas w Tarnowie krytyk sztuki z prawdziwego zdarzenia StanisĆaw PotÄpa, mĂłj przyjaciel i kolega, bardzo ceniĆ malarstwo Joanny. Jego entuzjastyczne, perfekcyjne recenzje malarstwa Joanny, nie powodowaĆy jednak wzrostu zainteresowania jej obrazami. To byĆy dwa Ćwiaty. Joanna miaĆa swĂłj Ćwiat, przeciÄtni odbiorcy swĂłj. Nieliczni koneserzy i znawcy czasem kupowali dla siebie obrazy Joanny, nie byĆo ich wielu. W Ćrodowisku malarskim, jak zauwaĆŒyĆem, cieszyĆa siÄ uznaniem, wielu mĆodszych czy starszych malarzy miaĆo o jej sztuce dobre zdanie.
GdzieĆ tak pod koniec lat 80. staĆem siÄ genealogiem. RobiĆem wiele genealogii rodzin tarnowskich. MiaĆem zamĂłwienia, a takĆŒe pisaĆem Przewodniki po Starym Cmentarzu. Metryki tarnowskie znaĆem wiÄc bardzo dobrze z licznych kwerend archiwalnych. Po jakimĆ spotkaniu zapytaĆa mnie Joanna, czy nie zrobiĆbym genealogii rodziny SrebrĂłw. Z chÄciÄ na to przystaĆem. UzgodniliĆmy warunki, miaĆem otrzymaÄ jeden czy dwa jej obrazy. PrzecieĆŒ nie mogĆem od niej wziÄ Ä pieniÄdzy, przede wszystkim ich nie miaĆa. Pracownia jej w tym czasie mieĆciĆa siÄ na poddaszu, a moĆŒe na piÄtrze kamienicy przy ulicy Ujejskiego. OkazaĆo siÄ, ĆŒe Joanna pochodziĆa ze starego chĆopsko-mieszczaĆskiego rodu ze Strusiny. Srebrowie zamieszkiwali tÄ wieĆ, czy raczej przedmieĆcie, przynajmniej od poĆowy XVIII w. Kiedy wrÄczyĆem jej genealogiÄ, z wykresami i tabelami jej przodkĂłw, byĆa wyraĆșnie wzruszona. Nic nie wiedziaĆa o rodzicach ojca czy o pradziadkach. CieszyĆem siÄ, ze zrobiĆem jej tÄ genealogiÄ rodzinnÄ wielkÄ przyjemnoĆÄ.
W latach 90. i na poczÄ tku XXI wieku Joanna nadal zachowaĆa swĂłj styl zarĂłwno w ubiorze jak i zachowaniu. Nadal byĆa ekscentryczna, nadal nikt obojÄtnie nie przeszedĆ obok niej, zaintrygowany jakimĆ szczegĂłĆem w jej ubiorze. DziĆ wydaje mi siÄ, ĆŒe byĆa wraz z upĆywem lat spokojniejsza, jak gdyby depresje nie byĆy tak czÄste, jej psyche siÄ uspokoiĆa. Takie miaĆem wraĆŒenie po rzadkich, kilka razy na rok spotkaniach przypadkowych., przez swojÄ sztukÄ i osobowoĆÄ, w historiÄ Tarnowa drugiej poĆowy XX wieku.
WĂłwczas zachorowaĆa. MieszkaĆa w maĆej klitce w bloku przy ulicy PCK. To taki podĆuĆŒny blok, ktĂłrego front zwrĂłcony jest do ulicy Klikowskiej, zaĆ wejĆcia do bloku znajdujÄ siÄ od ulicy PCK. W chorobie, ktĂłra szybko postÄpowaĆa, niezwykle uczynny byĆ jej mÄ ĆŒ Piotr. Kilka razy dziennie jÄ odwiedzaĆ, dostarczaĆ buĆeczki, chleb, mleko, potrzebne Ćrodki. Sam juĆŒ nie byĆ mĆody i dĆșwiganie siatek czy zakupĂłw na drugie piÄtro sprawiaĆo mu trudnoĆÄ. To byĆo niezwykĆe poĆwiÄcenie ze strony Piotra. W koĆcu Joanna poĆoĆŒyĆa siÄ na dobre. MiaĆa jakieĆ problemy z nogami i z ranami na nogach i podudziach. WĂłwczas Piotr poprosiĆ BasiÄ, mojÄ ĆŒonÄ, o odwiedzenie Joanny. ZnaliĆmy siÄ z Piotrem, gdyĆŒ razem kwestowaliĆmy od lat na rzecz ratowania Starego Cmentarza. Piotr Drobiecki byĆ jednym z zaĆoĆŒycieli Komitetu Opieki nad Starym Cmentarzem, ktĂłrego ja byĆem prezesem.
Basia odwiedzaĆa czÄsto JoannÄ, zmieniajÄ c jej opatrunki, bÄ dĆș z niÄ rozmawiajÄ c. ByĆa chorobÄ bardzo zmÄczona i bardzo zniecierpliwiona. Wtedy w podziÄce za opiekÄ podarowaĆa Basi kilka maĆych obrazĂłw, w tym obraz Matki Boskiej, ktĂłrej twarz byĆa podobna do twarzy Joanny w cierpieniu. W tym czasie, w 2003 r., zmarĆ nagle Piotr Drobiecki. PoĆoĆŒenie Joanny byĆo ciÄĆŒkie. JuĆŒ wczeĆniej wiadomo byĆo, ĆŒe Joanna wymaga staĆej opieki caĆodobowej. Nieunikniony wydawaĆ siÄ jej pobyt w jakimĆ oĆrodku dla przewlekle chorych. ZdawaĆa sobie z tego sprawÄ. Znajomi zaĆatwili Dom Pomocy SpoĆecznej w Nowodworzu, tam jakiĆ czas przebywaĆa. PĂłĆșniej dopiero siÄ dowiedziaĆem, ĆŒe stamtÄ d znalazĆa opiekÄ u ss. JĂłzefitek z Tuchowa.
Wielka tarnowska malarka zmarĆa 3 listopada 2006 r., otoczona siostrami jĂłzefitkami, ktĂłre zagwarantowaĆy jej godnÄ ĆmierÄ i opiekÄ przed ĆmierciÄ . Tak sobie myĆlÄ, ĆŒe peĆne cierpieĆ ĆŒycie Joanny, jej sztuka czÄsto niedoceniana za ĆŒycia, jej borykanie siÄ z biedÄ i niedostatkiem, przypominaĆo ĆŒywot wielkiego Van Gogha. Tworzyli sobie Ćwiat i konsekwentnie starali siÄ poprzez malarstwo znaleĆșÄ w nim swoje miejsce. Oboje byli bardzo samotni, ale przecieĆŒ na swĂłj sposĂłb szczÄĆliwi. Joanna Srebro-Drobiecka daĆa wiele wraĆŒeĆ estetycznych wielu tarnowianom. ByĆa postaciÄ jakĆŒe bardzo zwiÄ zanÄ z ukochanym przez siebie miastem. ByĆa kobietÄ , artystkÄ , ktĂłra wiele dla miasta, jak dziĆ widzimy, znaczyĆa. WpisaĆa siÄ przez swoje ĆŒycie, przez swojÄ sztukÄ i osobowoĆÄ, w historiÄ Tarnowa drugiej poĆowy XX wieku.
Z czasem mĂłj kontakt z JoannÄ byĆ sporadyczny. Ja miaĆem swoje sprawy, rodzinÄ, pracÄ, ona borykaĆa siÄ z biedÄ , samotnoĆciÄ , depresjami, chorobami. Z Piotrem nie mieszkali razem. Na wernisaĆŒach, na ktĂłrych bywaĆem czÄstym goĆciem, widziaĆem ich rozmawiajÄ cych po przyjacielsku. W latach 80. i 90. Joanna miaĆa wiele wystaw w Tarnowie, niemniej jej malarstwo nie cieszyĆo siÄ powodzeniem, nie miaĆa amatorĂłw na kupno swoich obrazĂłw. Czasem wpadaĆo trochÄ grosza, kiedy zaprzyjaĆșniony z Piotrem lub z niÄ dyrektor ktĂłrejĆ z tarnowskich placĂłwek kulturalnych czy fabryk, kupowali jeden czy dwa obrazy. WisiaĆy one pĂłĆșniej bez skĆadu ni Ćadu w rĂłĆŒnych pokojach dyrektorskich, czy na korytarzach firm lub szkĂłĆ. Joanna nie zamierzaĆa nigdy malowaÄ pod publiczkÄ. PytaĆem jÄ czÄsto, dlaczego nie maluje pejzaĆŒy, kwiatĂłw, rzeczy realnych, zrozumiaĆych dla przeciÄtnego odbiorcy. MĂłwiĆa, ĆŒe maluje jak jej serce i gĆowa dyktuje, ĆŒe maluje bÄdÄ c natchnionÄ .
Jedyny wĂłwczas w Tarnowie krytyk sztuki z prawdziwego zdarzenia StanisĆaw PotÄpa, mĂłj przyjaciel i kolega, bardzo ceniĆ malarstwo Joanny. Jego entuzjastyczne, perfekcyjne recenzje malarstwa Joanny, nie powodowaĆy jednak wzrostu zainteresowania jej obrazami. To byĆy dwa Ćwiaty. Joanna miaĆa swĂłj Ćwiat, przeciÄtni odbiorcy swĂłj. Nieliczni koneserzy i znawcy czasem kupowali dla siebie obrazy Joanny, nie byĆo ich wielu. W Ćrodowisku malarskim, jak zauwaĆŒyĆem, cieszyĆa siÄ uznaniem, wielu mĆodszych czy starszych malarzy miaĆo o jej sztuce dobre zdanie.
GdzieĆ tak pod koniec lat 80. staĆem siÄ genealogiem. RobiĆem wiele genealogii rodzin tarnowskich. MiaĆem zamĂłwienia, a takĆŒe pisaĆem Przewodniki po Starym Cmentarzu. Metryki tarnowskie znaĆem wiÄc bardzo dobrze z licznych kwerend archiwalnych. Po jakimĆ spotkaniu zapytaĆa mnie Joanna, czy nie zrobiĆbym genealogii rodziny SrebrĂłw. Z chÄciÄ na to przystaĆem. UzgodniliĆmy warunki, miaĆem otrzymaÄ jeden czy dwa jej obrazy. PrzecieĆŒ nie mogĆem od niej wziÄ Ä pieniÄdzy, przede wszystkim ich nie miaĆa. Pracownia jej w tym czasie mieĆciĆa siÄ na poddaszu, a moĆŒe na piÄtrze kamienicy przy ulicy Ujejskiego. OkazaĆo siÄ, ĆŒe Joanna pochodziĆa ze starego chĆopsko-mieszczaĆskiego rodu ze Strusiny. Srebrowie zamieszkiwali tÄ wieĆ, czy raczej przedmieĆcie, przynajmniej od poĆowy XVIII w. Kiedy wrÄczyĆem jej genealogiÄ, z wykresami i tabelami jej przodkĂłw, byĆa wyraĆșnie wzruszona. Nic nie wiedziaĆa o rodzicach ojca czy o pradziadkach. CieszyĆem siÄ, ze zrobiĆem jej tÄ genealogiÄ rodzinnÄ wielkÄ przyjemnoĆÄ.
W latach 90. i na poczÄ tku XXI wieku Joanna nadal zachowaĆa swĂłj styl zarĂłwno w ubiorze jak i zachowaniu. Nadal byĆa ekscentryczna, nadal nikt obojÄtnie nie przeszedĆ obok niej, zaintrygowany jakimĆ szczegĂłĆem w jej ubiorze. DziĆ wydaje mi siÄ, ĆŒe byĆa wraz z upĆywem lat spokojniejsza, jak gdyby depresje nie byĆy tak czÄste, jej psyche siÄ uspokoiĆa. Takie miaĆem wraĆŒenie po rzadkich, kilka razy na rok spotkaniach przypadkowych.
WĂłwczas zachorowaĆa. MieszkaĆa w maĆej klitce w bloku przy ulicy PCK. To taki podĆuĆŒny blok, ktĂłrego front zwrĂłcony jest do ulicy Klikowskiej, zaĆ wejĆcia do bloku znajdujÄ siÄ od ulicy PCK. W chorobie, ktĂłra szybko postÄpowaĆa, niezwykle uczynny byĆ jej mÄ ĆŒ Piotr. Kilka razy dziennie jÄ odwiedzaĆ, dostarczaĆ buĆeczki, chleb, mleko, potrzebne Ćrodki. Sam juĆŒ nie byĆ mĆody i dĆșwiganie siatek czy zakupĂłw na drugie piÄtro sprawiaĆo mu trudnoĆÄ. To byĆo niezwykĆe poĆwiÄcenie ze strony Piotra. W koĆcu Joanna poĆoĆŒyĆa siÄ na dobre. MiaĆa jakieĆ problemy z nogami i z ranami na nogach i podudziach. WĂłwczas Piotr poprosiĆ BasiÄ, mojÄ ĆŒonÄ, o odwiedzenie Joanny. ZnaliĆmy siÄ z Piotrem, gdyĆŒ razem kwestowaliĆmy od lat na rzecz ratowania Starego Cmentarza. Piotr Drobiecki byĆ jednym z zaĆoĆŒycieli Komitetu Opieki nad Starym Cmentarzem, ktĂłrego ja byĆem prezesem.
Wspomnienia Witolda Pazera paĆșdziernik 2013
PamiÄtam JoannÄ jak dziĆ, gdy palÄ
c papierosa spoglÄ
daĆa spod przymruĆŒonych powiek, obserwujÄ
c Ćwiat przez nieodĆÄ
czne ciemne okularyâŠ
W spotkaniach z ludĆșmi, szczegĂłlnie spoza Ćrodowiska artystycznego, byĆa bardzo wyciszona, a nawet wrÄcz unikaĆa kontaktu z osobami sobie nieznanymi; siadajÄ
c gdzieĆ cichutko w kÄ
cie w trakcie oficjalnych spotkaĆ, by w pewnym momencie wyjĆÄ z poczuciem straconego czasu, czy ze zniecierpliwieniem, czÄsto jaĆowymi, nieefektywnymi dyskursami, przemowami âŠ
JuĆŒ w latach swej mĆodoĆci byĆa odosobniona ⊠Na tarnowskim podwĂłrku byĆa zawsze inna. Jej rzucajÄ
ca siÄ w oczy sylwetka wpisana byĆa w pejzaĆŒ miasta; âPamiÄtam postaÄ niezbyt wysokiej kobiety, z duĆŒymi i bardzo charakterystycznymi okularami, z warkoczami przetykanymi rzemykami lub tasiemkami, sunÄ
cÄ
ulicami Tarnowa. Jej ekstrawagancki, trochÄ indiaĆski bÄ
dĆș teĆŒ militarny strĂłj, byĆy Ćatwo rozpoznawalneâŠ. âPisaĆa we wspomnieniu o Joannie Dorota Jucha.
Lecz jej innoĆÄ nie polegaĆa tylko na sposobie bycia, indywidualnym stylu ubierania siÄ, zachowywania. Przede wszystkim inne i oryginalne byĆo jej malarstwo. Nie pasujÄ
ce do twĂłrczoĆci Ăłwczesnego Ćrodowiska artystycznego. To malarstwo byĆo zawsze samotne i nie tylko wtedy, (myĆlÄ, ĆŒe takĆŒe i teraz ). W tym mieĆcie, w tym kraju.
Kiedy niepowodzeniem zakoĆczyĆa siÄ operacja wszczepiania nam socrealizmu, nastÄ piĆa w pewnym momencie eksplozja malarstwa abstrakcyjnego, ktĂłrej efektem i kwintesencjÄ byĆ sĆynny warszawski âArsenaĆ` z 1955 roku; pokaz Ăłwczesnej MĆodej Sztuki! W latach szeĆÄdziesiÄ tych ubiegĆego wieku, abstrakcja staĆa siÄ wszechobecnÄ w paĆstwowych Galeriach, na Salonach i PrzeglÄ dach Sztuki. Malarze w Polsce (takĆŒe Grupa Krakowska) eksperymentowali wtedy z abstrakcjÄ gestu, materii i form strukturalnych.
Joanna byĆa aktywnym uczestnikiem wystaw tamtych czasĂłw. JuĆŒ w 1965 roku braĆa udziaĆ w wystawie z okazji 600-lecia Uniwersytetu JagielloĆskiego w Krakowie, takĆŒe w Wystawie MĆodych Malarzy w tym samym roku. a w 1966 roku w prestiĆŒowym II Festiwalu Malarstwa WspĂłĆczesnego w Szczecinie, ktĂłry po dziĆ dzieĆ jest waĆŒnym ogĂłlnopolskim przeglÄ dem MĆodej Sztuki. RĂłwnieĆŒ i w Tarnowie w 1970 roku zorganizowano I OgĂłlno âpolskÄ WystawÄ Malarstwa i Grafiki w ktĂłrej oczywiĆcie artystka uczestniczyĆa.
Sama o sobie mĂłwiĆa; â JesteĆmy najpiÄkniejszym pokoleniem i caĆy Ćwiat naleĆŒy do nas” – I tak wĆaĆnie ĆŒyĆa.
Niefrasobliwie niedoceniana przez miejscowych decydentĂłw, byĆa szalenie konsekwentna wobec siebie i linii swojej twĂłrczoĆci. Dr StanisĆaw PotÄpa pisaĆ m. In. o niej.: â Malarstwo Joanny od poczÄ
tku byĆo ludzkie, peĆne emocji, myĆlenia, rozmowy i wielkiej dyskusji ze Ćwiatem. Od poczÄ
tku Jej sztuka wyraĆŒaĆa, przy pomocy ekspresjonistycznych form rozmaite stany ducha, spojrzenie na Ćwiat, trzeba tylko byĆo umieÄ je czytaÄ, znaÄ zwyczajnie jÄzyk malarstwa.â …
OsobiĆcie nie wiem na ile w owym czasie docieraĆy do nas â i do samej Joanny – wieĆci, reprodukcje, amerykaĆskiego abstrakcyjnego ekspresjonizmu , w ktĂłrym moĆŒna upatrywaÄ odniesieĆ i korzeni jej malarstwa ⊠OczywiĆcie moĆŒna, ale juĆŒ wtedy Joanna byĆa artystkÄ
niezaleĆŒnÄ
, malujÄ
cÄ
wĆasne nastroje i wizje nawet w obrÄbie tak rozwijajÄ
cych siÄ wtedy wszelkich form abstrakcji! Poprzez wystawy i plenery – Srebro utrzymywaĆa kontakt z Ăłwczesnym Ćrodowiskiem, tak krakowskim jak i ogĂłlnopolskim. W Tarnowie, mĂłwiÄ
c szczerze nie miaĆa w owym czasie inspirujÄ
cej artystycznie, malarskiej âkonfraterniâ. Dopiero w latach osiemdziesiÄ
tych dotarĆa do Tarnowa fala nowego postmodernizmu, wraz z przybyĆymi po studiach mĆodymi artystami, gĆownie absolwentami krakowskiej ASP !
OsobiĆcie najbardziej pamiÄtam obrazy Joanny z lat 70 â tych, ktĂłre widywaĆem na jej retrospektywnych wystawach, lub pokazywaĆa mi duĆŒo pĂłĆșniej (gdy poznaliĆmy siÄ trochÄ bliĆŒej) w swojej pracowni. Te pĆĂłtna kojarzyĆy mi siÄ wtedy wĆaĆnie z siĆÄ
, ekspresjÄ
Kline, czy Kooeniga, ale to byĆy moje malarskie skojarzenia, bo zawsze w swych obrazach artystka byĆa inspiracjÄ
samÄ
dla siebie! Nie mniej Joanna doskonale wpisywaĆa siÄ w charakter dramatycznego przekazu ekspresyjnej abstrakcji ⊠SzczegĂłlnie malarstwo Franza Kline okreĆlanego âmalarzem akcjiâ, ktĂłry nawiasem mĂłwiÄ
c jest takĆŒe moim âguruâ , stanowiĆ myĆlÄ, swoisty âspiritus movensâ dla twĂłrczoĆci Joanny. âŠ. Obrazy z tamtego okresu sÄ
dla mnie â malarza, najbardziej konsekwentnymi abstrakcyjnymi kompozycjami, w ktĂłrych tak zamysĆ jak i realizacja byĆy do koĆca prowadzone z rozmysĆem i mocÄ
wewnÄtrznej ekspresji ! SÄ
to dzieĆa emanujÄ
ce mocnymi akcentami koloru w opozycji i kontraĆcie do ogĂłlnie wywaĆŒonej i czÄsto monochromatycznej kompozycji. Na rozprowadzane szeroko plamy koloru, malarka nakĆadaĆa zdecydowanymi ruchami pÄdzla – rysunek, – linie , czÄsto czarne , wyraziste, czasem tylko sugerujÄ
ce opisywanie jakiejĆ rzeczy, postaci.. OczywiĆcie Joanna juĆŒ wtedy malowaĆa obrazy przedstawiajÄ
ce. O konkretnej fabule, czy temacie; postacie robotnikĂłw, , autoportrety, portrety przyjaciĂłĆ, znajomych, takĆŒe fabryczna architekturÄ , pejzaĆŒe, kwiaty⊠ByĆy to pĆĂłtna o ĆŒywych kontrastowych barwach . Postacie gĂłrnikĂłw, pejzaĆŒe malowane byĆy zdecydowanie i mocno ! SÄ
to mniej znane pĆĂłtna malarki, a szkoda ! Dopiero o wiele pĂłĆșniej Joanna zaczÄĆa malowaÄ cykle o mrocznej kolorystyce i eschatologicznej tematyce..
Artystka z tak silnÄ
osobowoĆciÄ
, zaczynaĆa obraz majÄ
c zawsze dokĆadnie wytyczony zamysĆ, kolorystykÄ obrazu⊠OczywiĆcie , ĆŒe jak u kaĆŒdego malarza koncepcja mogĆa ulegaÄ w trakcie realizacji rĂłĆŒnym zmianom, ale gĆĂłwne zaĆoĆŒenia kompozycji byĆy zawsze przez malarkÄ konsekwentnie realizowane !
ZdarzyĆo mi siÄ wielokrotnie rozmawiaÄ z JoannÄ
, na tematy stricte malarskie, czyli nasze – zawodowe. Lecz nie byĆy to rozmowy Ćatwe. BywaĆem z JoannÄ
na organizowanych plenerach. RozluĆșniaĆa siÄ wtedy na ogĂłlnych plenerowych spotkaniach juĆŒ po pracy⊠Gdy siadywaliĆmy z kieliszeczkiem wina i zaczynaĆy siÄ rozmowy mniej lub bardziej zwiÄ
zane ze sztukÄ
. Joanna wĆÄ
czaĆa siÄ z rzadka, ale sprawiaĆa wraĆŒenie osoby bardzo zainteresowanej rozmowami, tematem , sytuacjÄ
.
Na plenerach nie trzymaĆa siÄ ĆŒadnych typowych plenerowych zasad. Owszem – jej obrazy bywaĆy mniej lub bardziej zwiÄ zane z miejscem w ktĂłrym przebywaliĆmy, czy byĆ to pejzaĆŒ, czy architektura, ale realizowaĆa swoje wĆasne âwidzenieâ pleneru.
ObserwowaĆem jÄ przy pracy. Kilkakrotnie zdarzyĆo siÄ , ĆŒe mieszkaliĆmy blisko siebie , nawet sÄ siadujÄ c pokojami. WpadaĆem wtedy do niej na âmalarskÄ â przerwÄ, na kawÄ, papierosa⊠Joanna miaĆa swĂłj wĆasny rytm dnia. Podzielony na czas pracy i odpoczynku. MuszÄ przyznaÄ, ĆŒe nie byĆa oazÄ goĆcinnoĆci, nie przerywaĆa w trakcie wizyt pracy ; malowaĆa nawet w czyjejĆ obecnoĆci robiÄ c przerwy w dla niej wĆaĆciwych momentach. Wtedy lubiĆa czasem porozmawiaÄ. Ale z naszych rozmĂłw nie wynikaĆo to co mnie ciekawiĆo najbardziej ; na ile Joanna znaĆa , ceniĆa twĂłrczoĆÄ przedstawicieli amerykaĆskiej ekspresji w abstrakcji. A dzisiaj juĆŒ trudno i myĆlÄ niepotrzebnie, dywagowaÄ o wpĆywach ich sztuki na charakter jej malarstwa. Wiem, ĆŒe raczej nie lubiĆa np. Pollocka .MyĆlÄ ĆŒe byĆ on dla Joanny za pogmatwany, za przypadkowy . ArtyĆci ktĂłrzy sami walczÄ ze swojÄ czÄsto wielowarstwowÄ psychicznie osobowoĆciÄ ceniÄ u innych zdecydowanie i porzÄ dek tak w ĆŒyciu jak i w obrazie !
Joanna mĂłwiĆa mi ; ĆŒe⊠malarz powinien byÄ zawsze panem procesu tworzenia ! ChociaĆŒ dla nieznajÄ
cych zawiĆoĆci powstawania dzieĆa, wiÄkszoĆÄ obrazĂłw artystki jakby temu przeczy. Nic bardziej mylnego. Do dzisiaj mam przed oczami piÄkny , przemyĆlany obraz Joanny ; widok na Klasztor RedemptorystĂłw w Tuchowie. PamiÄtam go bardzo dobrze , poniewaĆŒ akurat wtedy malowaliĆmy wspĂłlnie z sÄ
siednich okien . Obraz, na ktĂłrym biel murĂłw klasztornych odbija naturalistycznie i impresyjnie ĆwiatĆo sĆonecznego dnia, a ultramarynowe niebo przywodzi na myĆl sĆynnÄ
nocnÄ
kawiarniÄ w Arles pÄdzla Van Gogha – dzieĆo, ktĂłre kilka lat pĂłĆșniej smakowaĆem w Muzeum d`Orsay. SiedziaĆem wtedy jak zamurowany przed ultramarynowym nocnym niebem , a z zakamarkĂłw pamiÄci przypĆywaĆ do mnie tamten tuchowski, rozĆwietlony pejzaĆŒ Joanny.
BywaĆem tez w mieszkaniu Drobieckich⊠Joanna nie peĆniĆa roli typowej gospodyni domu, owszem cieszyĆa siÄ z wizyty, ale to jej mÄ
ĆŒ Piotr przygotowywaĆ herbatkÄ, czy kawÄ, przynosiĆ jakiĆ napitek, lub szkĆoâŠ
Joanna siadywaĆa z nami ale co jakiĆ czas wychodziĆa do swego pokoju cos tam oglÄ
daĆa, notowaĆa, przemyĆliwaĆa, wracaĆa, by za ktĂłrymĆ razem juĆŒ nie powrĂłciÄâŠ. SpotykaliĆmy siÄ tez w Galerii, na zebraniach ZwiÄ
zku ArtystĂłw, a jednego razu braliĆmy razem udziaĆ w konkursie organizowanym przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa , ktĂłrego tematem byĆ krakowski pejzaĆŒ miejski. I tak siÄ zĆoĆŒyĆo , ĆŒe wspĂłlnie jechaliĆmy na wernisaĆŒ do Krakowa i oboje otrzymaliĆmy w konkursie nagrody âŠ
ByĆem takĆŒe kilka razy u niej w pracowni na ulicy WaĆowej. PamiÄtam nie za jasne pomieszczenie z duĆŒym oknem wychodzÄ
cym, tak mi siÄ wydaje, na zachodniÄ
oficynÄ.
Pracownia – poza miejscem w ktĂłrym pracowaĆa przy sztaludze i stoĆem sĆuĆŒÄ
cym do âwszystkiegoâ – cala byĆa zawalona obrazami. Jedne staĆy poukĆadane pod Ćcianami, inne wisiaĆy , a te aktualnie malowane artystka ustawiaĆa na obrazach starszych. SiadywaĆem nieopodal na krzeĆle, a Joanna siedziaĆa przy sztaludze i patrzÄ
c spod przymruĆŒonych powiek analizowaĆa ostatni obraz , czy caĆy cykl, ktĂłry wĆaĆnie malowaĆa. SiedzieliĆmy prawie w milczeniu. WĆaĆciwie Joanna o nic mnie konkretnego nie pytaĆa⊠moĆŒe o to co aktualnie malujÄ , ale jakby nie oczekiwaĆa odpowiedzi, ani teĆŒ analizy czy refleksji na temat swoich pĆĂłcien. JeĆŒeli cos chwaliĆem to patrzyĆa jakby z niedowierzaniem, czasem tylko mĂłwiÄ
c – tak sadzisz ?!
Joanna po prostu nie narzucaĆa swojej osoby innym i nie zabiegaĆa w swoim malarstwie o podobanie siÄ. A pod koniec ĆŒycia, wĆaĆciwie wszystkie jej obrazy wydawaĆy siÄ wrÄcz odpychajÄ
ce w sensie estetycznym, lecz automatycznie stawaĆy siÄ jak najbardziej prawdziwe , wrÄcz destrukcyjne i szczerze oddajÄ
ce stan duszy artysty, jego odczucia w konfrontacji ze Ćwiatem i wĆasnymi wewnÄtrznymi rozdarciamiâŠ
W ostatnim etapie twĂłrczoĆci ogarnÄĆa jÄ
pasja tworzenia serii tematycznych. ByĆy to poszukiwania skrajnie innych form wyrazu, nie tyle malarskich ile zawierajÄ
cych w sobie podstawowe pytania o sens ĆŒycia . ByĆy to wyjÄ
tkowe cykle i tematy: Chrystus , szalone dzieci, truchĆa zmarĆych zakonnikĂłw, ( malowane z natury ) PiĆsudski i jego legenda, Witos. Obrazy z wizerunkiem Chrystusa, sÄ
dla mnie przejmujÄ
ce â Jezus czasem przypomina postaÄ siwego, zmÄczonego ĆŒyciem starego czĆowieka o twarzy, ktĂłra moĆŒe byÄ zarĂłwno ludzkim wyobraĆŒeniem Boga jak i pogaĆskiego Swaroga, czy ĆŒydowskiego KaplanaâŠ
Wszystkie te obrazy cechuje monochromatyzm koloru ; szaroĆci, czernie i biele, ale przede wszystkim ekspresyjny tragizm przedstawieĆ. ZamyĆlenie nad czĆowiekiem , nad nasza nietrwaĆoĆciÄ
, nad nieuchronnoĆciÄ
odejĆciaâŠ. SzczegĂłlnie w cyklach; zmarĆych zakonnikĂłw i âszalonychâ dzieciâ , ktĂłre sÄ
niesamowite w realistycznym dramatycznym przekazie.
KtoĆ powiedziaĆ, ze kaĆŒdy obraz powinno zaczynaÄ siÄ, jakby nic siÄ wczeĆniej nie umiaĆo, od poczÄ
tku. Takie sÄ
tez i obrazy Joanny. SzczegĂłlnie te ostatnie. Za kaĆŒdym razem autentyczne , czÄsto wrÄcz brutalne ; ocierajÄ
ce siÄ, a wĆaĆciwie mieszczÄ
ce siÄ w nurcie brut artu !. GdyĆŒ w ostatnim okresie twĂłrczoĆci kaĆŒdy jej obraz, czy cykl powstawaĆ jakby od nowa z pominiÄciem wczeĆniejszych dokonaĆâŠ
Tak ⊠PamiÄtam ; trochÄ smutne , zarazem tajemnicze wnÄtrze pracowni Joanny .. To wnÄtrze i tajemne, targane psychicznymi sprzecznoĆciami duchowe wnÄtrze Joanny w owej chwili wzajemnie siÄ dopeĆniaĆy⊠TakÄ
jÄ
zapamiÄtaĆem. Czasem nieobecnÄ
, zamyĆlonÄ
âŠlecz opowiadajÄ
cÄ
w swej sztuce obrazami o sobie; o swoich namiÄtnoĆciach, o drÄczÄ
cych jÄ
odwiecznych pytaniach ; czym jest dla nas ĆŒycie, miĆoĆÄ, ĆmierÄ !
Tak⊠takÄ
JoannÄ zapamiÄtaĆem.
ArtykuĆ o Joannie Srebro-Drobieckiej
Artystka prawdziwa
Niezrozumiana, niedoceniana, odrzucona, zapomnianaâŠ
To pierwsze skojarzenia z postaciÄ
Joanny Srebro, ktĂłre rodzÄ
siÄ w mojej gĆowie po rozmowie z jej przyjaciĂłĆmi, osobami, ktĂłrzy znali jÄ
od lat, ktĂłrzy nie przeszli obojÄtnie wobec jej ogromnego talentu malarskiego.
Joanna byĆa osobÄ
bardzo zĆoĆŒonÄ
, a zarazem prostÄ
. UkoĆczyĆa studia artystyczne w Akademii Sztuk PiÄknych w Krakowie, gdzie w roku 1962 otrzymaĆa dyplom pod kierunkiem prof. WacĆawa Taranczewskiego â prawdziwego mistrza i czoĆowego polskiego malarza. Jak wspomina Marek NiedojadĆo â znany tarnowski malarz i przyjaciel Joanny â to, ĆŒe prof. Taranczewski wybraĆ wĆaĆnie JoannÄ spoĆrĂłd grona tak licznych studentĂłw, byĆo ogromnym wyrĂłĆŒnieniem dla artystki. UprawiaĆa ona malarstwo sztalugowe, przewaĆŒnie na duĆŒych formatach. Poprzez ekspresjÄ wyraĆŒaĆa siebie i swoje wizje artystyczne. Inspiracji szukaĆa w przyrodzie i wierze. Wiele czerpaĆa z koloryzmu, co bez wÄ
tpienia wpisywaĆo siÄ w szkoĆÄ prof. Taranczewskiego. Charakterystyczne dla niej byĆy duĆŒe pociÄ
gniÄcia pÄdzlem i rozmach, z jakim podchodziĆa do dzieĆ. Joanna uprawiaĆa malarstwo gestu, dla niej pĆĂłtno byĆo tym samym, czym jest scena dla aktora. ByĆa artystkÄ
niezwykle pĆodnÄ
, ale i bardzo skromnÄ
, peĆnÄ
pokory. Z relacji jej przyjaciĂłĆ wynika, ĆŒe popeĆniĆa okoĆo tysiÄ
ca dzieĆ, ktĂłrych los wiÄkszoĆci jest do dnia dzisiejszego nieznany.
Po studiach Joanna powrĂłciĆa do rodzinnego miasta Tarnowa i tam zamieszkaĆa wraz z mÄĆŒem Piotrem Drobieckim, rĂłwnieĆŒ malarzem. Ich zwiÄ
zek to byĆa wielka miĆoĆÄ. Pomimo trudnych chwil i rozstaĆ, Joanna zawsze miaĆa oparcie w swoim mÄĆŒu â wspominali przyjaciele malarki podczas spotkania (15.04.) w Klubie Studenckim âPrzepraszamâ po projekcji filmu dokumentalnego pt. âJoannaâ w reĆŒ. BogusĆawa Hynka – cyklicznej imprezy w ramach Bardzo Kulturalnych PoniedziaĆkĂłw. Pomimo tego wsparcia malarka silnie odczuwaĆa samotnoĆÄ, ktĂłrÄ
potÄgowaĆ dodatkowo brak zrozumienia przez otaczajÄ
cy jÄ
Ćwiat.
Dlaczego Joanna pozostaĆa niezrozumiana? Wielu uwaĆŒaĆo jÄ za dziwaczkÄ, osobÄ oderwanÄ od rzeczywistoĆci, zamkniÄtÄ w sobie i wycofanÄ . Jednak niewielu potrafiĆo zrozumieÄ jej artyzm, pasjÄ i oddanie sztuce, ktĂłrej bezwzglÄdnie poĆwiÄciĆa caĆe swoje ĆŒycie. PrzywoĆujÄ c w pamiÄci JoannÄ Srebro Marek NiedojadĆo mĂłwi o niej, ĆŒe byĆa to osoba nieufna, z natury neurotyczna i bardzo wraĆŒliwa. Upust emocjom dawaĆa malujÄ c obrazy, przelewajÄ c na pĆĂłtno swoje cierpienie, bĂłl, wewnÄtrzne udrÄczenie i niewypowiedziany ĆŒal. Malarstwo Joanny byĆo bardzo osobiste â opowiada dalej znany malarz â generowanie kolorem i precyzja, z jakÄ Joanna tworzyĆa swoje dzieĆa, byĆy niesamowite i peĆne podziwu. Niesamowite byĆo rĂłwnieĆŒ to, ĆŒe artystka nie szĆa nigdy na kompromisy w kwestiach sztuki, nie pozwoliĆa siÄ zaszufladkowaÄ, nie tworzyĆa pod czyjeĆ dyktando, nie poddawaĆa siÄ trendom, komercjalizacji – ona malowaĆa, ĆŒeby wyrzuciÄ z siebie niepokoje, a malarstwo wynikajÄ ce z potrzeby serca przetrwa â dodaje Marek NiedojadĆo.
W unikalnym filmie BogusĆawa Hynka moĆŒemy zatrzymaÄ siÄ na chwilÄ przy tej postaci, zobaczyÄ jÄ
, usĆyszeÄ. Z pewnoĆciÄ
jest to tylko namiastka tej zĆoĆŒonej, ale jakĆŒe interesujÄ
cej osobowoĆci. Joanna malarstwo traktowaĆa niezwykle powaĆŒnie, aĆŒ do bĂłlu, aĆŒ do stanĂłw chorobowych â wspomina inny tarnowski malarz Jan Matras. Jest to Ćwiadectwo artystki ponadczasowej, profesjonalnej i bezkompromisowej, dla ktĂłrej sztuka byĆa caĆym ĆŒyciem. CiepĆe wspomnienia o artystce zachowali takĆŒe m.in. Jacek WrĂłbel, Jadwiga Jarosz, Krystyna Baniowska â StÄ
siek, czy Jacek Janicki. ZapamiÄtali jÄ
jako osobÄ nieobecnÄ
duchem, zamyĆlonÄ
, niezwykle oczytanÄ
, a mimo to gĆÄboko zanurzonÄ
w swoim wĆasnym Ćwiecie, milczÄ
cÄ
, ale takĆŒe jako osobÄ niepowtarzalnÄ
w swojej twĂłrczoĆci, wyjÄ
tkowÄ
i ponadczasowÄ
, ktĂłrej kunszt malarski nie zostaĆ doceniony zarĂłwno przez wspĂłĆczesnych, jak i potomnych.
JedynÄ
osoba, ktĂłra staraĆa siÄ jej pomĂłc zaistnieÄ, otworzyÄ siÄ na Ćwiat byĆ StanisĆaw PotÄpa, Ăłwczesny dyrektor Muzeum OkrÄgowego w Tarnowie, jednak mimo to artystka zderzyĆa siÄ z brakiem zainteresowania i murem oporu ze strony odbiorcĂłw. W 2002 roku Joanna Srebro zostaĆa uhonorowana NagrodÄ
Miasta Tarnowa z okazji 40âlecia pracy artystycznej. ByĆ to jednak trudny okres w ĆŒyciu malarki ze wzglÄdu na chorobÄ i problemy osobiste. Nagroda nie miaĆa dla niej wĂłwczas znaczenia, gdyĆŒ sztuka przestaĆa juĆŒ byÄ istotÄ
jej ĆŒycia.
Joanna byĆa gotowÄ
, speĆnionÄ
artystka, jednak Ćwiat nie byĆ gotĂłw, aby dostrzec jej talent i doceniÄ jego wartoĆÄ. OdeszĆa w ciszy i samotnoĆci swojego pokoju 3 listopada 2006 roku w Domu Pogodnej Jesieni w Tuchowie u SiĂłstr JĂłzefitek, gdzie najprawdopodobniej znajduje siÄ takĆŒe czÄĆÄ jej dorobku malarskiego.
DziÄki malarstwu nie czujÄ siÄ samotna, dziÄki niemu jestem potrzebna innym ludziom. Dla nich maluje Ćwiat moich przeĆŒyÄ, wzruszeĆ, refleksji, niepokojĂłw â mĂłwi sama artystka. CaĆe swoje ĆŒycie poĆwiÄciĆa dla idei sztuki, jednak nie zostaĆa odkryta. ZapisaĆa siÄ w pamiÄci nielicznych a Ci, ktĂłrzy jÄ
docenili, nie pozostali obojÄtni wobec jej talentu. Czy na trwale zapisze siÄ na kartach historii Tarnowa i nie tylko? Czas rozstrzygnie. ZatrwaĆŒajÄ
ce jest jednak jak niewiele osĂłb, w szczegĂłlnoĆci mĆodego pokolenia, nazwisko Joanny Srebro kojarzy z Tarnowem, ze sztukÄ
, z malarstwemâŠ
Tym cenniejsza wydaje siÄ byÄ prekursorska inicjatywa tarnowskiego kuriera kulturalnego, ktĂłry za jeden z celĂłw swojej dziaĆalnoĆci przyjÄ
Ć przywracanie pamiÄci o ludziach majÄ
cych znaczÄ
cy wpĆyw na tarnowskÄ
kulturÄ, chociaĆŒ czÄsto za ĆŒycia niedocenianych, zapomnianych i odrzuconych.
Jolanta FrÄ czek (Tarnowski Kurier Kulturalny, [10.09.2013 r.])