Joanna Srebro

Joanna Srebro-Drobiecka (1932-2006)

Joanna Srebro-Drobiecka (1932-2006). UrodziƂa się w Tarnowie. Studia artystyczne ukoƄczyƂa na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie w 1962 r. uzyskaƂa dyplom pod kierunkiem prof. WacƂawa Taranczewskiego. Od początku byƂa artystką niezaleĆŒną, tworzącą wƂasne wizje. W ĆŒadnym okresie swego malarstwa nie rywalizowaƂa z trendami dominującymi w tej sztuce. PozostaƂa wierna swojemu sposobowi patrzenia na ƛwiat. ByƂa artystką oryginalną, znakomitą, chociaĆŒ maƂo docenianą.
BraƂa udziaƂ w licznych wystawach (okoƂo 55) okręgowych, ogĂłlnopolskich i oddziaƂowych Związku Polskich ArtystĂłw PlastykĂłw w kraju i za granicą, wskazujących na jej ogromną pracowitoƛć. W Tarnowie miaƂa liczne wystawy indywidualne – poczynając od 1963 r. mniej więcej co dwa lata (1963, 1965, 1967, 1982, 1987, 1997). W 1965 r. wystawiaƂa w Krakowie na wystawie MƂodych Malarzy Krakowa; w 1966 r. w Szczecinie na III Festiwalu Polskiego Malarstwa WspóƂczesnego; w 1971 r. braƂa udziaƂ w IV OgĂłlnopolskim Plenerze na Úląsku w Katowicach, a w 1973 r. w Międzynarodowym Plenerze w Olkuszu, w Schoten (Belgia).
UprawiaƂa malarstwo sztalugowe, czasami projektowaƂa rĂłwnieĆŒ freski, gobeliny i malarstwo ƛcienne.
W rocznicę 40-lecia pracy artystycznej (w 2002 r.) otrzymaƂa Nagrodę Miasta Tarnowa.

UprawiaƂa malarstwo wielokierunkowe, w ktĂłrym zawsze istniaƂ jakiƛ podtekst tematyczny. W jej sztuce trudno jednak dopatrzeć się konkretnej figuracji – malowaƂa plamami. W swoich obrazach podejmowaƂa tematykę przyrodniczą – pejzaĆŒe, kwiaty, drzewa itp., a takĆŒe problematykę dotyczącą spraw ludzkich. ZajmowaƂy ją bardzo dziwne tematy, jak na przykƂad szalone dzieci, truchƂa zmarƂych zakonnikĂłw (malowane z natury), WƂadysƂaw Sikorski, JĂłzef PiƂsudski i jego legenda, Wincenty Witos i ludowcy, Chrystus. Na odwrocie jednego z ostatnich obrazĂłw zamieƛciƂa sƂowa: „Cierpienie – dlaczego?”. Napis ten moĆŒe być kluczem do zrozumienia jej twĂłrczoƛci. Cierpienie staƂo się bowiem podstawowym elementem, a wƂaƛciwie istotą jej malarstwa (obrazĂłw).
„ (…) Malarstwo Joanny od początku byƂo ludzkie, peƂne emocji, myƛlenia, rozmowy i wielkiej dyskusji ze ƛwiatem. Od początku Jej sztuka wyraĆŒaƂa, przy pomocy ekspresjonistycznych form rozmaite stany ducha, spojrzenie na ƛwiat, trzeba tylko byƂo umieć je czytać, znać zwyczajnie język malarstwa.” … (StanisƂaw Potępa, Katalog wystawy „Joanna Srebro – retrospekcje 1997r.” ).

Wystawy
1965 r. – Malarstwo i RzeĆșba z okazji 600-lecia UJ w Krakowie – TarnĂłw
1965 r. – Wystawa MƂodych Malarzy – KrakĂłw
1966 r. – III Festiwal Malarstwa WspóƂczesnego – Szczecin
1967 r. – Wystawa Plener Myƛlenicki – Myƛlenice i KrakĂłw 1968 r.
1970 r. – I OgĂłlnopolska Wystawa Malarstwa i Grafiki – TarnĂłw
1971 r. – OgĂłlnopolski Plener – Katowice
1972 r. – Wystawa „Kopernik – Kosmos” – Kraków
1973 r. – Międzynarodowy Plener w Olkuszu
– wystawy indywidualne: TarnĂłw 1963, 1965, 1967, 1982, 1987, 1997
24.09-30.10.2013 r. Biblioteka Publiczna w Tuchowie
15.05.2016 r. Dziedziniec przy Sanktuarium Matki BoĆŒej w Tuchowie
14.06 – 17.11.2019 r. BWA Dworzec PKP, TarnĂłw
28.09-04.10.2019 r. Dom Pogodnej Jesieni w Tuchowie
05-27.05.2022 r. Muzeum Miejskie w Tuchowie
12-13.2023 r. Noc Muzeów, Filar, Sadowska-Filar, SzumlaƄski, Adwokacka SpóƂka Partnerska, Tarnów
7. 18.09 – 05.11.2023 r. Muzeum Etnograficzne, OddziaƂ Muzeum Okręgowego w Tarnowie

 

OtrzymaƂa liczne nagrody, m.in.:
‱ Wojewody i Prezydenta Miasta Tarnowa,
‱ Odznaczenie – ZasƂuĆŒony DziaƂacz Kultury,
‱ Nagrodę Miasta Tarnowa w dziedzinie twórczoƛci artystycznej w roku 2002 (w rocznicę 40-lecia pracy artystycznej).
Jej prace znajdują się w zbiorach Muzeum Okręgowego w Tarnowie, Urzędzie Wojewódzkim w Tarnowie i Krakowie, Urzędzie Miasta w Tarnowie oraz w zbiorach prywatnych w kraju i za granicą.

WkrĂłtce po ƛmierci Joanny Srebro-Drobieckiej, chcąc zachować pamięć o malarce, w Tarnowie zorganizowano poƛwięconą jej duĆŒÄ… wystawę i pokazano film dokumentalny „Joanna”, w reĆŒyserii BogusƂawa Hynka

Wspomnienia o Joannie Srebro-Drobieckiej

Wspomienia Antoniego Sypka, czerwiec 2013

Na Joannę Srebro zwróciƂem uwagę pod koniec lat 60. XX wieku. MiaƂem wówczas ledwo dwadzieƛcia kilka lat. Ulica WaƂowa i Krakowska byƂy deptakami Tarnowa od dawna. MƂodzi i starsi wyznaczali sobie spotkania na tym swoistym tarnowskim A-B. Odwiedzano kawiarnie, kina, liczne sklepy, szlifowano bruk tych ulic, spotykano codziennie te same twarze, flirtowano, dokazywano, lampartowano.

Joanna Srebro-Drobiecka, bo tak brzmiaƂo jej peƂne nazwisko, ktĂłrego drugi czƂon byƂ nazwiskiem jej mÄ™ĆŒa, o czym dowiedziaƂem się znacznie pĂłĆșniej, zwracaƂa uwagę wielu przechodniĂłw, tych mƂodszych i tych starszych. ZwracaƂa uwagę swoim ubiorem. ByƂo one nietypowe dla czasĂłw siermiÄ™ĆŒnego peerelu. Nie znaczy to, ĆŒe ludzie nie ubierali się wtedy modnie czy elegancko. StrĂłj nie wyrĂłĆŒniaƂ w tych czasach tak, jak się dzieje obecnie. Na palcach jednej ręki moĆŒna byƂo wymienić tarnowskich elegantĂłw czy elegantki. W maƂym, prowincjonalnym mieƛcie, jakim byƂ TarnĂłw, nic nie uszƂo uwadze tzw. opinii publicznej, szczegĂłlnie tej z kawiarƄ, restauracji, z zabaw, wieczorkĂłw tanecznych, w koƄcu ze spacerĂłw wymienionymi ulicami.

StrĂłj Joanny byƂ jakiƛ inny. Zawsze miaƂa ekstra dodatek, ktĂłry zwracaƂ uwagę. MĂłgƂ to być kapelusz, chustka na gƂowie, męski kaszkiet, kolorowa przepaska na wƂosach. W latach pĂłĆșniejszych bardzo często ubieraƂa się w wojskową bluzę i spodnie koloru khaki, takie, jakie nosili widziani przez nas na filmach komandosi amerykaƄscy. To byƂ jej ulubiony ubiĂłr w pewnym okresie. Ale to byƂo pĂłĆșniej, w latach moĆŒe 80. czy 90. Joanna byƂa moĆŒe nie tyle ekstrawagancka, co bardzo oryginalna w swoim wyglądzie. Od razu byƂo widać, ze jest artystką, czƂonkinią nielicznej, miejscowej bohemy. Na dodatek paliƂa papierosy podczas spacerĂłw na ulicy, co nie byƂo tak częste, jak dziƛ, wƛrĂłd kobiet czy mƂodych dziewcząt.

NosiƂa ciemne okulary zasƂaniające jej oczy. MiaƂa charakterystyczny sposĂłb poruszania się po ulicy. Lekko pochylona do przodu, ale nie za bardzo, szƂa nie oglądając się ani za siebie, ani w bok. Nie zwracaƂa zupeƂnie uwagi na mijających ją przechodniĂłw. Wzrok miaƂa raczej skierowany pod swoje stopy. Trochę pĂłĆșniej dowiedziaƂem się, ĆŒe jest chora, często ma depresje, szuka samotnoƛci, przebywa w specjalistycznych oƛrodkach. BraƂa leki antydepresyjne, stąd pewnie jakaƛ ostroĆŒnoƛć w poruszaniu, nieobecnoƛć i zagadkowoƛć dla patrzących na nią. O tym, jak powtarzam, dowiedziaƂem się znacznie pĂłĆșniej.

W 1973 r. prowadziƂem pierwszy w Tarnowie za czasĂłw PRL antykwariat z ksiÄ…ĆŒkami. KsiÄ…ĆŒki w latach 70. stawaƂy się bardzo deficytowym towarem. Po prostu ich brakowaƂo. BrakowaƂo popularnych od przedwojnia powieƛci, brakowaƂo encyklopedii, sƂownikĂłw, atlasĂłw, ksiÄ…ĆŒek kucharskich, ksiÄ…ĆŒek specjalistycznych. Księgarnie zalane byƂy propagandową sieczką, ktĂłrą nikt nie chciaƂ czytać. MĂłj antykwariat byƂ normalną księgarnią Domu KsiÄ…ĆŒki. Specyficzną jego cechą byƂo to, ĆŒe nie mogƂem kupować przedwojennych ksiÄ…ĆŒek. Takie to byƂy czasy. Wydane przed wojną ksiÄ…ĆŒki, a nawet biaƂe kruki wydane w ubiegƂych wiekach, nie mogƂy być przeze mnie zakupywane, To byƂo bardzo ƛmieszne, to znaczy mogƂo być ƛmieszne, gdyby nie byƂo gƂupie.

Antykwariat mieƛciƂ się na ulicy BernardyƄskiej, w maƂym parterowym, starym dziewiętnastowiecznym domu, prawie naprzeciw koƛcioƂa oo. BernardynĂłw. W sprzedaĆŒy byƂy popularne „tygrysy”, ksiÄ…ĆŒki o wojnie, poszukiwane romanse choćby RodziewiczĂłwny, MniszchĂłwny. KryminaƂy, ksiÄ…ĆŒki przygodowe, bajki dla dzieci, albumy, klasyka polska i ƛwiatowa, ktĂłrą się wyzbywaƂa będąca w nędzy stara przedwojenna inteligencja. MiaƂem swoich klientĂłw, dla ktĂłrych te ksiÄ…ĆŒki trzymaƂem. Antykwariat zajmowaƂ potÄ™ĆŒne pomieszczenie o klasycystycznym sklepieniu, kiedyƛ musiaƂ być tu mieszczaƄski salon albo pokĂłj goƛcinny. Wystawa z ksiÄ…ĆŒkami wychodziƂa na ulicę. MiaƂem regaƂy w ƛrodku pomieszczania, z boku kasę i swĂłj stolik. Za regaƂami byƂo przejƛcie, taki sobie kącik socjalny. MoĆŒna tu byƂo wypalić papierosa. Czasem ktoƛ wpadaƂ na wino. Zakryci regaƂami peƂnymi ksiÄ…ĆŒek wznosiliƛmy toasty nie będąc widocznymi dla wchodzących do księgarni.

Pewnego dnia do antykwariatu weszƂa Joanna Srebro-Drobiecka. Jak wspomniaƂem znaƂem ją jedynie z przypadkowych spotkaƄ i z opowiadaƄ. PrzeglądaƂa ksiÄ…ĆŒki na póƂkach, a ja wreszcie mogƂem, dyskretnie na nią zerkając, napatrzeć się do woli. Po parunastu minutach zagaiƂem rozmowę. OpowiedziaƂem jej, ĆŒe spotykam ją od lat, wiem, ĆŒe jest malarką. ByƂa wyraĆșnie ucieszona tym moim zainteresowaniem. Z bliska wyglądaƂa mƂodziej niĆŒ na ulicy. ByƂa starsza ode mnie o jakieƛ 10-15 lat, tak mi się wydawaƂo. Joanna kilka razy goƛciƂa w antykwariacie, dając się namĂłwić na jedną czy dwie lampki wina. Po tych lampkach nabieraƂem odwagi, by zapytać o jej dzieje, ĆŒycie. Wtedy dowiedziaƂem się o jej tarnowskich korzeniach, o studiach na krakowskiej ASP, o chorobie, o lekarstwach, o kameduƂach na Bielanach, o szpitalach. DowiedziaƂem się o jej maĆ‚ĆŒeƄstwie z Piotrem Drobieckim, znakomitym artyƛcie malarzu, nauczycielu rysunku w Zespole SzkóƂ Plastycznych, czyli popularnym „plastyku”.

Z antykwariatu wyrzucono mnie po roku, czy teĆŒ moĆŒe ja sam zrezygnowaƂem, juĆŒ nie pamiętam. PowrĂłciƂem z powrotem do swojego zawodu nauczycielskiego. Kontakt z Joanną byƂ coraz rzadszy. KtĂłregoƛ dnia zapytaƂem, czy nie zrobi mi portretu. O dziwo się zgodziƂa. WiedziaƂem juĆŒ wĂłwczas, ĆŒe jest malarką przede wszystkim „dziwnych rzeczy”, ĆŒe raczej nie maluje portretĂłw, ani pejzaĆŒy, ĆŒe sztuka jej, krĂłtko mĂłwiąc, jest bardziej symboliczna czy abstrakcyjna. Joanna miaƂa pracownię w dawnym Hotelu Krakowskim przy WaƂowej 2, przebitym wtedy podcieniami. Pracownia jej, to doƛć obszerny jeden pokĂłj na pierwszym piętrze. Ta stara kamienica, niegdyƛ bardzo znany hotel, miaƂ wewnątrz imponujący dziedziniec. Piętra okalaƂy balkony z ktĂłry wchodziƂo się do rĂłĆŒnych pomieszczeƄ. Pracownia Joanny sąsiadowaƂa z klubem „Merkury. Artystyczny nieƂad, farby, pędzle, sztalugi, fartuchy, ramy, stelaĆŒe, baƂagan, ale kontrolowany. W kąciku jakiƛ fotel czy tapczanik, pewnie często tam nocowaƂa. To byƂo jej krĂłlestwo i jej ƛwiat.

PrzychodziƂem na sesje kilka razy. Po jakimƛ czasie obraz byƂ gotowy. ZatytuƂowaƂa go „Portret nauczyciela”. Nie mogƂem go odebrać, bowiem Joanna wysyƂaƂa obraz na wystawę organizowaną przez nauczycielstwo, bodajĆŒe do Kielc. Portret zdobyƂ pierwszą nagrodę na tej wystawie. WkrĂłtce mi go podarowaƂa. Obraz olejny w stylu Modiglianego. Moja twarz jest wyraĆșnie pociągƂa, gƂowa lekko skrzywiona na bok, szyja nazbyt wydƂuĆŒona. ByƂ oprawiony w cieniutkie ramy robocze. ByƂem z niego bardzo zadowolony.

Z czasem mĂłj kontakt z Joanną byƂ sporadyczny. Ja miaƂem swoje sprawy, rodzinę, pracę, ona borykaƂa się z biedą, samotnoƛcią, depresjami, chorobami. Z Piotrem nie mieszkali razem. Na wernisaĆŒach, na ktĂłrych bywaƂem częstym goƛciem, widziaƂem ich rozmawiających po przyjacielsku. W latach 80. i 90. Joanna miaƂa wiele wystaw w Tarnowie, niemniej jej malarstwo nie cieszyƂo się powodzeniem, nie miaƂa amatorĂłw na kupno swoich obrazĂłw. Czasem wpadaƂo trochę grosza, kiedy zaprzyjaĆșniony z Piotrem lub z nią dyrektor ktĂłrejƛ z tarnowskich placĂłwek kulturalnych czy fabryk, kupowali jeden czy dwa obrazy. WisiaƂy one pĂłĆșniej bez skƂadu ni Ƃadu w rĂłĆŒnych pokojach dyrektorskich, czy na korytarzach firm lub szkóƂ. Joanna nie zamierzaƂa nigdy malować pod publiczkę. PytaƂem ją często, dlaczego nie maluje pejzaĆŒy, kwiatĂłw, rzeczy realnych, zrozumiaƂych dla przeciętnego odbiorcy. MĂłwiƂa, ĆŒe maluje jak jej serce i gƂowa dyktuje, ĆŒe maluje będąc natchnioną.

Jedyny wĂłwczas w Tarnowie krytyk sztuki z prawdziwego zdarzenia StanisƂaw Potępa, mĂłj przyjaciel i kolega, bardzo ceniƂ malarstwo Joanny. Jego entuzjastyczne, perfekcyjne recenzje malarstwa Joanny, nie powodowaƂy jednak wzrostu zainteresowania jej obrazami. To byƂy dwa ƛwiaty. Joanna miaƂa swĂłj ƛwiat, przeciętni odbiorcy swĂłj. Nieliczni koneserzy i znawcy czasem kupowali dla siebie obrazy Joanny, nie byƂo ich wielu. W ƛrodowisku malarskim, jak zauwaĆŒyƂem, cieszyƂa się uznaniem, wielu mƂodszych czy starszych malarzy miaƂo o jej sztuce dobre zdanie.

Gdzieƛ tak pod koniec lat 80. staƂem się genealogiem. RobiƂem wiele genealogii rodzin tarnowskich. MiaƂem zamĂłwienia, a takĆŒe pisaƂem Przewodniki po Starym Cmentarzu. Metryki tarnowskie znaƂem więc bardzo dobrze z licznych kwerend archiwalnych. Po jakimƛ spotkaniu zapytaƂa mnie Joanna, czy nie zrobiƂbym genealogii rodziny SrebrĂłw. Z chęcią na to przystaƂem. Uzgodniliƛmy warunki, miaƂem otrzymać jeden czy dwa jej obrazy. PrzecieĆŒ nie mogƂem od niej wziąć pieniędzy, przede wszystkim ich nie miaƂa. Pracownia jej w tym czasie mieƛciƂa się na poddaszu, a moĆŒe na piętrze kamienicy przy ulicy Ujejskiego. OkazaƂo się, ĆŒe Joanna pochodziƂa ze starego chƂopsko-mieszczaƄskiego rodu ze Strusiny. Srebrowie zamieszkiwali tę wieƛ, czy raczej przedmieƛcie, przynajmniej od poƂowy XVIII w. Kiedy wręczyƂem jej genealogię, z wykresami i tabelami jej przodkĂłw, byƂa wyraĆșnie wzruszona. Nic nie wiedziaƂa o rodzicach ojca czy o pradziadkach. CieszyƂem się, ze zrobiƂem jej tą genealogią rodzinną wielką przyjemnoƛć.

W latach 90. i na początku XXI wieku Joanna nadal zachowaƂa swĂłj styl zarĂłwno w ubiorze jak i zachowaniu. Nadal byƂa ekscentryczna, nadal nikt obojętnie nie przeszedƂ obok niej, zaintrygowany jakimƛ szczegóƂem w jej ubiorze. Dziƛ wydaje mi się, ĆŒe byƂa wraz z upƂywem lat spokojniejsza, jak gdyby depresje nie byƂy tak częste, jej psyche się uspokoiƂa. Takie miaƂem wraĆŒenie po rzadkich, kilka razy na rok spotkaniach przypadkowych., przez swoją sztukę i osobowoƛć, w historię Tarnowa drugiej poƂowy XX wieku.

WĂłwczas zachorowaƂa. MieszkaƂa w maƂej klitce w bloku przy ulicy PCK. To taki podƂuĆŒny blok, ktĂłrego front zwrĂłcony jest do ulicy Klikowskiej, zaƛ wejƛcia do bloku znajdują się od ulicy PCK. W chorobie, ktĂłra szybko postępowaƂa, niezwykle uczynny byƂ jej mÄ…ĆŒ Piotr. Kilka razy dziennie ją odwiedzaƂ, dostarczaƂ buƂeczki, chleb, mleko, potrzebne ƛrodki. Sam juĆŒ nie byƂ mƂody i dĆșwiganie siatek czy zakupĂłw na drugie piętro sprawiaƂo mu trudnoƛć. To byƂo niezwykƂe poƛwięcenie ze strony Piotra. W koƄcu Joanna poƂoĆŒyƂa się na dobre. MiaƂa jakieƛ problemy z nogami i z ranami na nogach i podudziach. WĂłwczas Piotr poprosiƂ Basię, moją ĆŒonę, o odwiedzenie Joanny. Znaliƛmy się z Piotrem, gdyĆŒ razem kwestowaliƛmy od lat na rzecz ratowania Starego Cmentarza. Piotr Drobiecki byƂ jednym z zaƂoĆŒycieli Komitetu Opieki nad Starym Cmentarzem, ktĂłrego ja byƂem prezesem.

Basia odwiedzaƂa często Joannę, zmieniając jej opatrunki, bądĆș z nią rozmawiając. ByƂa chorobą bardzo zmęczona i bardzo zniecierpliwiona. Wtedy w podzięce za opiekę podarowaƂa Basi kilka maƂych obrazĂłw, w tym obraz Matki Boskiej, ktĂłrej twarz byƂa podobna do twarzy Joanny w cierpieniu. W tym czasie, w 2003 r., zmarƂ nagle Piotr Drobiecki. PoƂoĆŒenie Joanny byƂo ciÄ™ĆŒkie. JuĆŒ wczeƛniej wiadomo byƂo, ĆŒe Joanna wymaga staƂej opieki caƂodobowej. Nieunikniony wydawaƂ się jej pobyt w jakimƛ oƛrodku dla przewlekle chorych. ZdawaƂa sobie z tego sprawę. Znajomi zaƂatwili Dom Pomocy SpoƂecznej w Nowodworzu, tam jakiƛ czas przebywaƂa. PĂłĆșniej dopiero się dowiedziaƂem, ĆŒe stamtąd znalazƂa opiekę u ss. JĂłzefitek z Tuchowa.

Wielka tarnowska malarka zmarƂa 3 listopada 2006 r., otoczona siostrami jĂłzefitkami, ktĂłre zagwarantowaƂy jej godną ƛmierć i opiekę przed ƛmiercią. Tak sobie myƛlę, ĆŒe peƂne cierpieƄ ĆŒycie Joanny, jej sztuka często niedoceniana za ĆŒycia, jej borykanie się z biedą i niedostatkiem, przypominaƂo ĆŒywot wielkiego Van Gogha. Tworzyli sobie ƛwiat i konsekwentnie starali się poprzez malarstwo znaleĆșć w nim swoje miejsce. Oboje byli bardzo samotni, ale przecieĆŒ na swĂłj sposĂłb szczęƛliwi. Joanna Srebro-Drobiecka daƂa wiele wraĆŒeƄ estetycznych wielu tarnowianom. ByƂa postacią jakĆŒe bardzo związaną z ukochanym przez siebie miastem. ByƂa kobietą, artystką, ktĂłra wiele dla miasta, jak dziƛ widzimy, znaczyƂa. WpisaƂa się przez swoje ĆŒycie, przez swoją sztukę i osobowoƛć, w historię Tarnowa drugiej poƂowy XX wieku.

Z czasem mĂłj kontakt z Joanną byƂ sporadyczny. Ja miaƂem swoje sprawy, rodzinę, pracę, ona borykaƂa się z biedą, samotnoƛcią, depresjami, chorobami. Z Piotrem nie mieszkali razem. Na wernisaĆŒach, na ktĂłrych bywaƂem częstym goƛciem, widziaƂem ich rozmawiających po przyjacielsku. W latach 80. i 90. Joanna miaƂa wiele wystaw w Tarnowie, niemniej jej malarstwo nie cieszyƂo się powodzeniem, nie miaƂa amatorĂłw na kupno swoich obrazĂłw. Czasem wpadaƂo trochę grosza, kiedy zaprzyjaĆșniony z Piotrem lub z nią dyrektor ktĂłrejƛ z tarnowskich placĂłwek kulturalnych czy fabryk, kupowali jeden czy dwa obrazy. WisiaƂy one pĂłĆșniej bez skƂadu ni Ƃadu w rĂłĆŒnych pokojach dyrektorskich, czy na korytarzach firm lub szkóƂ. Joanna nie zamierzaƂa nigdy malować pod publiczkę. PytaƂem ją często, dlaczego nie maluje pejzaĆŒy, kwiatĂłw, rzeczy realnych, zrozumiaƂych dla przeciętnego odbiorcy. MĂłwiƂa, ĆŒe maluje jak jej serce i gƂowa dyktuje, ĆŒe maluje będąc natchnioną.

Jedyny wĂłwczas w Tarnowie krytyk sztuki z prawdziwego zdarzenia StanisƂaw Potępa, mĂłj przyjaciel i kolega, bardzo ceniƂ malarstwo Joanny. Jego entuzjastyczne, perfekcyjne recenzje malarstwa Joanny, nie powodowaƂy jednak wzrostu zainteresowania jej obrazami. To byƂy dwa ƛwiaty. Joanna miaƂa swĂłj ƛwiat, przeciętni odbiorcy swĂłj. Nieliczni koneserzy i znawcy czasem kupowali dla siebie obrazy Joanny, nie byƂo ich wielu. W ƛrodowisku malarskim, jak zauwaĆŒyƂem, cieszyƂa się uznaniem, wielu mƂodszych czy starszych malarzy miaƂo o jej sztuce dobre zdanie.

Gdzieƛ tak pod koniec lat 80. staƂem się genealogiem. RobiƂem wiele genealogii rodzin tarnowskich. MiaƂem zamĂłwienia, a takĆŒe pisaƂem Przewodniki po Starym Cmentarzu. Metryki tarnowskie znaƂem więc bardzo dobrze z licznych kwerend archiwalnych. Po jakimƛ spotkaniu zapytaƂa mnie Joanna, czy nie zrobiƂbym genealogii rodziny SrebrĂłw. Z chęcią na to przystaƂem. Uzgodniliƛmy warunki, miaƂem otrzymać jeden czy dwa jej obrazy. PrzecieĆŒ nie mogƂem od niej wziąć pieniędzy, przede wszystkim ich nie miaƂa. Pracownia jej w tym czasie mieƛciƂa się na poddaszu, a moĆŒe na piętrze kamienicy przy ulicy Ujejskiego. OkazaƂo się, ĆŒe Joanna pochodziƂa ze starego chƂopsko-mieszczaƄskiego rodu ze Strusiny. Srebrowie zamieszkiwali tę wieƛ, czy raczej przedmieƛcie, przynajmniej od poƂowy XVIII w. Kiedy wręczyƂem jej genealogię, z wykresami i tabelami jej przodkĂłw, byƂa wyraĆșnie wzruszona. Nic nie wiedziaƂa o rodzicach ojca czy o pradziadkach. CieszyƂem się, ze zrobiƂem jej tą genealogią rodzinną wielką przyjemnoƛć.

W latach 90. i na początku XXI wieku Joanna nadal zachowaƂa swĂłj styl zarĂłwno w ubiorze jak i zachowaniu. Nadal byƂa ekscentryczna, nadal nikt obojętnie nie przeszedƂ obok niej, zaintrygowany jakimƛ szczegóƂem w jej ubiorze. Dziƛ wydaje mi się, ĆŒe byƂa wraz z upƂywem lat spokojniejsza, jak gdyby depresje nie byƂy tak częste, jej psyche się uspokoiƂa. Takie miaƂem wraĆŒenie po rzadkich, kilka razy na rok spotkaniach przypadkowych.

WĂłwczas zachorowaƂa. MieszkaƂa w maƂej klitce w bloku przy ulicy PCK. To taki podƂuĆŒny blok, ktĂłrego front zwrĂłcony jest do ulicy Klikowskiej, zaƛ wejƛcia do bloku znajdują się od ulicy PCK. W chorobie, ktĂłra szybko postępowaƂa, niezwykle uczynny byƂ jej mÄ…ĆŒ Piotr. Kilka razy dziennie ją odwiedzaƂ, dostarczaƂ buƂeczki, chleb, mleko, potrzebne ƛrodki. Sam juĆŒ nie byƂ mƂody i dĆșwiganie siatek czy zakupĂłw na drugie piętro sprawiaƂo mu trudnoƛć. To byƂo niezwykƂe poƛwięcenie ze strony Piotra. W koƄcu Joanna poƂoĆŒyƂa się na dobre. MiaƂa jakieƛ problemy z nogami i z ranami na nogach i podudziach. WĂłwczas Piotr poprosiƂ Basię, moją ĆŒonę, o odwiedzenie Joanny. Znaliƛmy się z Piotrem, gdyĆŒ razem kwestowaliƛmy od lat na rzecz ratowania Starego Cmentarza. Piotr Drobiecki byƂ jednym z zaƂoĆŒycieli Komitetu Opieki nad Starym Cmentarzem, ktĂłrego ja byƂem prezesem.

Wspomnienia Witolda Pazera paĆșdziernik 2013

Pamiętam Joannę jak dziƛ, gdy paląc papierosa spoglądaƂa spod przymruĆŒonych powiek, obserwując ƛwiat przez nieodƂączne ciemne okulary

W spotkaniach z ludĆșmi, szczegĂłlnie spoza ƛrodowiska artystycznego, byƂa bardzo wyciszona, a nawet wręcz unikaƂa kontaktu z osobami sobie nieznanymi; siadając gdzieƛ cichutko w kącie w trakcie oficjalnych spotkaƄ, by w pewnym momencie wyjƛć z poczuciem straconego czasu, czy ze zniecierpliwieniem, często jaƂowymi, nieefektywnymi dyskursami, przemowami 


JuĆŒ w latach swej mƂodoƛci byƂa odosobniona 
 Na tarnowskim podwĂłrku byƂa zawsze inna. Jej rzucająca się w oczy sylwetka wpisana byƂa w pejzaĆŒ miasta; „Pamiętam postać niezbyt wysokiej kobiety, z duĆŒymi i bardzo charakterystycznymi okularami, z warkoczami przetykanymi rzemykami lub tasiemkami, sunącą ulicami Tarnowa. Jej ekstrawagancki, trochę indiaƄski bądĆș teĆŒ militarny strĂłj, byƂy Ƃatwo rozpoznawalne
. ”PisaƂa we wspomnieniu o Joannie Dorota Jucha.
Lecz jej innoƛć nie polegaƂa tylko na sposobie bycia, indywidualnym stylu ubierania się, zachowywania. Przede wszystkim inne i oryginalne byƂo jej malarstwo. Nie pasujące do twĂłrczoƛci Ăłwczesnego ƛrodowiska artystycznego. To malarstwo byƂo zawsze samotne i nie tylko wtedy, (myƛlę, ĆŒe takĆŒe i teraz ). W tym mieƛcie, w tym kraju.

Kiedy niepowodzeniem zakoƄczyƂa się operacja wszczepiania nam socrealizmu, nastąpiƂa w pewnym momencie eksplozja malarstwa abstrakcyjnego, ktĂłrej efektem i kwintesencją byƂ sƂynny warszawski „ArsenaƂ` z 1955 roku; pokaz Ăłwczesnej MƂodej Sztuki! W latach szeƛćdziesiątych ubiegƂego wieku, abstrakcja staƂa się wszechobecną w paƄstwowych Galeriach, na Salonach i Przeglądach Sztuki. Malarze w Polsce (takĆŒe Grupa Krakowska) eksperymentowali wtedy z abstrakcją gestu, materii i form strukturalnych.

Joanna byƂa aktywnym uczestnikiem wystaw tamtych czasĂłw. JuĆŒ w 1965 roku braƂa udziaƂ w wystawie z okazji 600-lecia Uniwersytetu JagielloƄskiego w Krakowie, takĆŒe w Wystawie MƂodych Malarzy w tym samym roku. a w 1966 roku w prestiĆŒowym II Festiwalu Malarstwa WspóƂczesnego w Szczecinie, ktĂłry po dziƛ dzieƄ jest waĆŒnym ogĂłlnopolskim przeglądem MƂodej Sztuki. RĂłwnieĆŒ i w Tarnowie w 1970 roku zorganizowano I OgĂłlno –polską Wystawę Malarstwa i Grafiki w ktĂłrej oczywiƛcie artystka uczestniczyƂa.

Sama o sobie mĂłwiƂa; ” Jesteƛmy najpiękniejszym pokoleniem i caƂy ƛwiat naleĆŒy do nas” – I tak wƂaƛnie ĆŒyƂa.
Niefrasobliwie niedoceniana przez miejscowych decydentĂłw, byƂa szalenie konsekwentna wobec siebie i linii swojej twĂłrczoƛci. Dr StanisƂaw Potępa pisaƂ m. In. o niej.: „ Malarstwo Joanny od początku byƂo ludzkie, peƂne emocji, myƛlenia, rozmowy i wielkiej dyskusji ze ƛwiatem. Od początku Jej sztuka wyraĆŒaƂa, przy pomocy ekspresjonistycznych form rozmaite stany ducha, spojrzenie na ƛwiat, trzeba tylko byƂo umieć je czytać, znać zwyczajnie język malarstwa.” …
Osobiƛcie nie wiem na ile w owym czasie docieraƂy do nas – i do samej Joanny – wieƛci, reprodukcje, amerykaƄskiego abstrakcyjnego ekspresjonizmu , w ktĂłrym moĆŒna upatrywać odniesieƄ i korzeni jej malarstwa 
 Oczywiƛcie moĆŒna, ale juĆŒ wtedy Joanna byƂa artystką niezaleĆŒną, malującą wƂasne nastroje i wizje nawet w obrębie tak rozwijających się wtedy wszelkich form abstrakcji! Poprzez wystawy i plenery – Srebro utrzymywaƂa kontakt z Ăłwczesnym ƛrodowiskiem, tak krakowskim jak i ogĂłlnopolskim. W Tarnowie, mĂłwiąc szczerze nie miaƂa w owym czasie inspirującej artystycznie, malarskiej „konfraterni”. Dopiero w latach osiemdziesiątych dotarƂa do Tarnowa fala nowego postmodernizmu, wraz z przybyƂymi po studiach mƂodymi artystami, gƂownie absolwentami krakowskiej ASP !
Osobiƛcie najbardziej pamiętam obrazy Joanny z lat 70 – tych, ktĂłre widywaƂem na jej retrospektywnych wystawach, lub pokazywaƂa mi duĆŒo pĂłĆșniej (gdy poznaliƛmy się trochę bliĆŒej) w swojej pracowni. Te pƂótna kojarzyƂy mi się wtedy wƂaƛnie z siƂą, ekspresją Kline, czy Kooeniga, ale to byƂy moje malarskie skojarzenia, bo zawsze w swych obrazach artystka byƂa inspiracją samą dla siebie! Nie mniej Joanna doskonale wpisywaƂa się w charakter dramatycznego przekazu ekspresyjnej abstrakcji 
 SzczegĂłlnie malarstwo Franza Kline okreƛlanego „malarzem akcji”, ktĂłry nawiasem mĂłwiąc jest takĆŒe moim „guru” , stanowiƂ myƛlę, swoisty „spiritus movens” dla twĂłrczoƛci Joanny. 
. Obrazy z tamtego okresu są dla mnie – malarza, najbardziej konsekwentnymi abstrakcyjnymi kompozycjami, w ktĂłrych tak zamysƂ jak i realizacja byƂy do koƄca prowadzone z rozmysƂem i mocą wewnętrznej ekspresji ! Są to dzieƂa emanujące mocnymi akcentami koloru w opozycji i kontraƛcie do ogĂłlnie wywaĆŒonej i często monochromatycznej kompozycji. Na rozprowadzane szeroko plamy koloru, malarka nakƂadaƂa zdecydowanymi ruchami pędzla – rysunek, – linie , często czarne , wyraziste, czasem tylko sugerujące opisywanie jakiejƛ rzeczy, postaci.. Oczywiƛcie Joanna juĆŒ wtedy malowaƂa obrazy przedstawiające. O konkretnej fabule, czy temacie; postacie robotnikĂłw, , autoportrety, portrety przyjacióƂ, znajomych, takĆŒe fabryczna architekturę , pejzaĆŒe, kwiaty
 ByƂy to pƂótna o ĆŒywych kontrastowych barwach . Postacie gĂłrnikĂłw, pejzaĆŒe malowane byƂy zdecydowanie i mocno ! Są to mniej znane pƂótna malarki, a szkoda ! Dopiero o wiele pĂłĆșniej Joanna zaczęƂa malować cykle o mrocznej kolorystyce i eschatologicznej tematyce..

Artystka z tak silną osobowoƛcią , zaczynaƂa obraz mając zawsze dokƂadnie wytyczony zamysƂ, kolorystykę obrazu
 Oczywiƛcie , ĆŒe jak u kaĆŒdego malarza koncepcja mogƂa ulegać w trakcie realizacji rĂłĆŒnym zmianom, ale gƂówne zaƂoĆŒenia kompozycji byƂy zawsze przez malarkę konsekwentnie realizowane !
ZdarzyƂo mi się wielokrotnie rozmawiać z Joanną, na tematy stricte malarskie, czyli nasze – zawodowe. Lecz nie byƂy to rozmowy Ƃatwe. BywaƂem z Joanną na organizowanych plenerach. RozluĆșniaƂa się wtedy na ogĂłlnych plenerowych spotkaniach juĆŒ po pracy
 Gdy siadywaliƛmy z kieliszeczkiem wina i zaczynaƂy się rozmowy mniej lub bardziej związane ze sztuką . Joanna wƂączaƂa się z rzadka, ale sprawiaƂa wraĆŒenie osoby bardzo zainteresowanej rozmowami, tematem , sytuacją.

Na plenerach nie trzymaƂa się ĆŒadnych typowych plenerowych zasad. Owszem – jej obrazy bywaƂy mniej lub bardziej związane z miejscem w ktĂłrym przebywaliƛmy, czy byƂ to pejzaĆŒ, czy architektura, ale realizowaƂa swoje wƂasne „widzenie” pleneru.

ObserwowaƂem ją przy pracy. Kilkakrotnie zdarzyƂo się , ĆŒe mieszkaliƛmy blisko siebie , nawet sąsiadując pokojami. WpadaƂem wtedy do niej na „malarską” przerwę, na kawę, papierosa
 Joanna miaƂa swĂłj wƂasny rytm dnia. Podzielony na czas pracy i odpoczynku. Muszę przyznać, ĆŒe nie byƂa oazą goƛcinnoƛci, nie przerywaƂa w trakcie wizyt pracy ; malowaƂa nawet w czyjejƛ obecnoƛci robiąc przerwy w dla niej wƂaƛciwych momentach. Wtedy lubiƂa czasem porozmawiać. Ale z naszych rozmĂłw nie wynikaƂo to co mnie ciekawiƂo najbardziej ; na ile Joanna znaƂa , ceniƂa twĂłrczoƛć przedstawicieli amerykaƄskiej ekspresji w abstrakcji. A dzisiaj juĆŒ trudno i myƛlę niepotrzebnie, dywagować o wpƂywach ich sztuki na charakter jej malarstwa. Wiem, ĆŒe raczej nie lubiƂa np. Pollocka .Myƛlę ĆŒe byƂ on dla Joanny za pogmatwany, za przypadkowy . Artyƛci ktĂłrzy sami walczą ze swoją często wielowarstwową psychicznie osobowoƛcią cenią u innych zdecydowanie i porządek tak w ĆŒyciu jak i w obrazie !

Joanna mĂłwiƂa mi ; ĆŒe
 malarz powinien być zawsze panem procesu tworzenia ! ChociaĆŒ dla nieznających zawiƂoƛci powstawania dzieƂa, większoƛć obrazĂłw artystki jakby temu przeczy. Nic bardziej mylnego. Do dzisiaj mam przed oczami piękny , przemyƛlany obraz Joanny ; widok na Klasztor RedemptorystĂłw w Tuchowie. Pamiętam go bardzo dobrze , poniewaĆŒ akurat wtedy malowaliƛmy wspĂłlnie z sąsiednich okien . Obraz, na ktĂłrym biel murĂłw klasztornych odbija naturalistycznie i impresyjnie ƛwiatƂo sƂonecznego dnia, a ultramarynowe niebo przywodzi na myƛl sƂynną nocną kawiarnię w Arles pędzla Van Gogha – dzieƂo, ktĂłre kilka lat pĂłĆșniej smakowaƂem w Muzeum d`Orsay. SiedziaƂem wtedy jak zamurowany przed ultramarynowym nocnym niebem , a z zakamarkĂłw pamięci przypƂywaƂ do mnie tamten tuchowski, rozƛwietlony pejzaĆŒ Joanny.
BywaƂem tez w mieszkaniu Drobieckich
 Joanna nie peƂniƂa roli typowej gospodyni domu, owszem cieszyƂa się z wizyty, ale to jej mÄ…ĆŒ Piotr przygotowywaƂ herbatkę, czy kawę, przynosiƂ jakiƛ napitek, lub szkƂo

Joanna siadywaƂa z nami ale co jakiƛ czas wychodziƂa do swego pokoju cos tam oglądaƂa, notowaƂa, przemyƛliwaƂa, wracaƂa, by za ktĂłrymƛ razem juĆŒ nie powrĂłcić
. Spotykaliƛmy się tez w Galerii, na zebraniach Związku ArtystĂłw, a jednego razu braliƛmy razem udziaƂ w konkursie organizowanym przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa , ktĂłrego tematem byƂ krakowski pejzaĆŒ miejski. I tak się zƂoĆŒyƂo , ĆŒe wspĂłlnie jechaliƛmy na wernisaĆŒ do Krakowa i oboje otrzymaliƛmy w konkursie nagrody 


ByƂem takĆŒe kilka razy u niej w pracowni na ulicy WaƂowej. Pamiętam nie za jasne pomieszczenie z duĆŒym oknem wychodzącym, tak mi się wydaje, na zachodnią oficynę.
Pracownia – poza miejscem w ktĂłrym pracowaƂa przy sztaludze i stoƂem sƂuĆŒÄ…cym do „wszystkiego” – cala byƂa zawalona obrazami. Jedne staƂy poukƂadane pod ƛcianami, inne wisiaƂy , a te aktualnie malowane artystka ustawiaƂa na obrazach starszych. SiadywaƂem nieopodal na krzeƛle, a Joanna siedziaƂa przy sztaludze i patrząc spod przymruĆŒonych powiek analizowaƂa ostatni obraz , czy caƂy cykl, ktĂłry wƂaƛnie malowaƂa. Siedzieliƛmy prawie w milczeniu. WƂaƛciwie Joanna o nic mnie konkretnego nie pytaƂa
 moĆŒe o to co aktualnie maluję , ale jakby nie oczekiwaƂa odpowiedzi, ani teĆŒ analizy czy refleksji na temat swoich pƂócien. JeĆŒeli cos chwaliƂem to patrzyƂa jakby z niedowierzaniem, czasem tylko mĂłwiąc – tak sadzisz ?!
Joanna po prostu nie narzucaƂa swojej osoby innym i nie zabiegaƂa w swoim malarstwie o podobanie się. A pod koniec ĆŒycia, wƂaƛciwie wszystkie jej obrazy wydawaƂy się wręcz odpychające w sensie estetycznym, lecz automatycznie stawaƂy się jak najbardziej prawdziwe , wręcz destrukcyjne i szczerze oddające stan duszy artysty, jego odczucia w konfrontacji ze ƛwiatem i wƂasnymi wewnętrznymi rozdarciami

W ostatnim etapie twĂłrczoƛci ogarnęƂa ją pasja tworzenia serii tematycznych. ByƂy to poszukiwania skrajnie innych form wyrazu, nie tyle malarskich ile zawierających w sobie podstawowe pytania o sens ĆŒycia . ByƂy to wyjątkowe cykle i tematy: Chrystus , szalone dzieci, truchƂa zmarƂych zakonnikĂłw, ( malowane z natury ) PiƂsudski i jego legenda, Witos. Obrazy z wizerunkiem Chrystusa, są dla mnie przejmujące – Jezus czasem przypomina postać siwego, zmęczonego ĆŒyciem starego czƂowieka o twarzy, ktĂłra moĆŒe być zarĂłwno ludzkim wyobraĆŒeniem Boga jak i pogaƄskiego Swaroga, czy ĆŒydowskiego Kaplana

Wszystkie te obrazy cechuje monochromatyzm koloru ; szaroƛci, czernie i biele, ale przede wszystkim ekspresyjny tragizm przedstawieƄ. Zamyƛlenie nad czƂowiekiem , nad nasza nietrwaƂoƛcią, nad nieuchronnoƛcią odejƛcia
. Szczególnie w cyklach; zmarƂych zakonników i „szalonych” dzieci” , które są niesamowite w realistycznym dramatycznym przekazie.

Ktoƛ powiedziaƂ, ze kaĆŒdy obraz powinno zaczynać się, jakby nic się wczeƛniej nie umiaƂo, od początku. Takie są tez i obrazy Joanny. SzczegĂłlnie te ostatnie. Za kaĆŒdym razem autentyczne , często wręcz brutalne ; ocierające się, a wƂaƛciwie mieszczące się w nurcie brut artu !. GdyĆŒ w ostatnim okresie twĂłrczoƛci kaĆŒdy jej obraz, czy cykl powstawaƂ jakby od nowa z pominięciem wczeƛniejszych dokonaƄ

Tak 
 Pamiętam ; trochę smutne , zarazem tajemnicze wnętrze pracowni Joanny .. To wnętrze i tajemne, targane psychicznymi sprzecznoƛciami duchowe wnętrze Joanny w owej chwili wzajemnie się dopeƂniaƂy
 Taką ją zapamiętaƂem. Czasem nieobecną , zamyƛloną 
lecz opowiadającą w swej sztuce obrazami o sobie; o swoich namiętnoƛciach, o dręczących ją odwiecznych pytaniach ; czym jest dla nas ĆŒycie, miƂoƛć, ƛmierć !
Tak
 taką Joannę zapamiętaƂem.

ArtykuƂ o Joannie Srebro-Drobieckiej

Artystka prawdziwa
Niezrozumiana, niedoceniana, odrzucona, zapomniana


To pierwsze skojarzenia z postacią Joanny Srebro, które rodzą się w mojej gƂowie po rozmowie z jej przyjacióƂmi, osobami, którzy znali ją od lat, którzy nie przeszli obojętnie wobec jej  ogromnego talentu malarskiego.
Joanna byƂa osobą bardzo zƂoĆŒoną, a zarazem prostą. UkoƄczyƂa studia artystyczne w Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie, gdzie w roku 1962 otrzymaƂa dyplom pod kierunkiem prof. WacƂawa Taranczewskiego – prawdziwego mistrza i czoƂowego polskiego malarza. Jak wspomina Marek NiedojadƂo – znany tarnowski malarz i przyjaciel Joanny – to, ĆŒe prof. Taranczewski wybraƂ wƂaƛnie Joannę spoƛrĂłd grona tak licznych studentĂłw, byƂo ogromnym wyrĂłĆŒnieniem dla artystki. UprawiaƂa ona malarstwo sztalugowe, przewaĆŒnie na duĆŒych formatach. Poprzez ekspresję wyraĆŒaƂa siebie i swoje wizje artystyczne. Inspiracji szukaƂa w przyrodzie i wierze. Wiele czerpaƂa z koloryzmu, co bez wątpienia wpisywaƂo się w szkoƂę prof. Taranczewskiego. Charakterystyczne dla niej byƂy duĆŒe pociągnięcia pędzlem i rozmach, z jakim podchodziƂa do dzieƂ. Joanna uprawiaƂa malarstwo gestu, dla niej pƂótno byƂo tym samym, czym jest scena dla aktora. ByƂa artystką niezwykle pƂodną, ale i bardzo skromną, peƂną pokory. Z relacji jej przyjacióƂ wynika, ĆŒe popeƂniƂa okoƂo tysiąca dzieƂ, ktĂłrych los większoƛci jest do dnia dzisiejszego nieznany.
Po studiach Joanna powrĂłciƂa do  rodzinnego miasta Tarnowa i tam zamieszkaƂa wraz z mÄ™ĆŒem Piotrem Drobieckim, rĂłwnieĆŒ malarzem. Ich związek to byƂa wielka miƂoƛć. Pomimo trudnych chwil i rozstaƄ, Joanna zawsze miaƂa oparcie w swoim mÄ™ĆŒu – wspominali przyjaciele malarki podczas spotkania (15.04.) w Klubie Studenckim „Przepraszam” po projekcji filmu dokumentalnego pt. „Joanna” w reĆŒ. BogusƂawa Hynka – cyklicznej imprezy w ramach Bardzo Kulturalnych PoniedziaƂkĂłw. Pomimo tego wsparcia malarka silnie odczuwaƂa samotnoƛć, ktĂłrą potęgowaƂ dodatkowo brak zrozumienia przez otaczający ją ƛwiat.

Dlaczego Joanna pozostaƂa niezrozumiana? Wielu uwaĆŒaƂo ją za dziwaczkę, osobę oderwaną od rzeczywistoƛci, zamkniętą w sobie i wycofaną. Jednak niewielu potrafiƂo zrozumieć jej artyzm, pasję i oddanie sztuce, ktĂłrej bezwzględnie poƛwięciƂa caƂe swoje ĆŒycie. PrzywoƂując w pamięci Joannę Srebro Marek NiedojadƂo mĂłwi o niej, ĆŒe byƂa to osoba nieufna, z natury neurotyczna i bardzo wraĆŒliwa. Upust emocjom dawaƂa malując obrazy, przelewając na pƂótno swoje cierpienie, bĂłl, wewnętrzne udręczenie i niewypowiedziany ĆŒal. Malarstwo Joanny byƂo bardzo osobiste – opowiada dalej znany malarz – generowanie kolorem i precyzja, z jaką Joanna tworzyƂa swoje dzieƂa, byƂy niesamowite i peƂne podziwu. Niesamowite byƂo rĂłwnieĆŒ to, ĆŒe artystka nie szƂa nigdy na kompromisy w kwestiach sztuki, nie pozwoliƂa się zaszufladkować, nie tworzyƂa pod czyjeƛ dyktando, nie poddawaƂa się trendom, komercjalizacji – ona malowaƂa, ĆŒeby wyrzucić z siebie niepokoje, a malarstwo wynikające z potrzeby serca przetrwa – dodaje Marek NiedojadƂo.

W unikalnym filmie BogusƂawa Hynka moĆŒemy zatrzymać się na chwilę przy tej postaci, zobaczyć ją, usƂyszeć. Z pewnoƛcią jest to tylko namiastka tej zƂoĆŒonej, ale jakĆŒe interesującej osobowoƛci. Joanna malarstwo traktowaƂa niezwykle powaĆŒnie, aĆŒ do bĂłlu, aĆŒ do stanĂłw chorobowych – wspomina inny tarnowski malarz Jan Matras. Jest to ƛwiadectwo artystki ponadczasowej, profesjonalnej i bezkompromisowej, dla ktĂłrej sztuka byƂa caƂym ĆŒyciem. CiepƂe wspomnienia o artystce zachowali takĆŒe m.in. Jacek WrĂłbel, Jadwiga Jarosz, Krystyna Baniowska – Stąsiek, czy Jacek Janicki. Zapamiętali ją jako osobę nieobecną duchem, zamyƛloną, niezwykle oczytaną, a mimo to gƂęboko zanurzoną w swoim wƂasnym ƛwiecie, milczącą, ale takĆŒe jako osobę niepowtarzalną w swojej twĂłrczoƛci, wyjątkową i  ponadczasową, ktĂłrej kunszt malarski nie zostaƂ doceniony zarĂłwno przez wspóƂczesnych, jak i potomnych.
Jedyną osoba, ktĂłra staraƂa się jej pomĂłc zaistnieć, otworzyć się na ƛwiat byƂ StanisƂaw Potępa, Ăłwczesny dyrektor Muzeum Okręgowego w Tarnowie, jednak mimo to artystka zderzyƂa się z brakiem zainteresowania i murem oporu ze strony odbiorcĂłw. W 2002 roku Joanna Srebro zostaƂa uhonorowana Nagrodą Miasta Tarnowa z okazji 40–lecia pracy artystycznej. ByƂ to jednak trudny okres w ĆŒyciu malarki ze względu na chorobę i problemy osobiste. Nagroda nie miaƂa dla niej wĂłwczas znaczenia, gdyĆŒ sztuka przestaƂa juĆŒ być istotą jej ĆŒycia.
Joanna byƂa gotową, speƂnioną artystka, jednak ƛwiat nie byƂ gotĂłw, aby dostrzec jej talent i docenić jego wartoƛć. OdeszƂa w ciszy i samotnoƛci swojego pokoju 3 listopada 2006 roku w Domu Pogodnej Jesieni w Tuchowie u SiĂłstr JĂłzefitek, gdzie najprawdopodobniej znajduje się takĆŒe częƛć jej dorobku malarskiego.
Dzięki malarstwu nie czuję się samotna, dzięki niemu jestem potrzebna innym ludziom. Dla nich maluje ƛwiat moich przeĆŒyć, wzruszeƄ, refleksji, niepokojĂłw – mĂłwi sama artystka. CaƂe swoje ĆŒycie poƛwięciƂa dla idei sztuki, jednak nie zostaƂa odkryta. ZapisaƂa się w pamięci nielicznych a Ci, ktĂłrzy ją docenili, nie pozostali obojętni wobec jej talentu. Czy na trwale zapisze się na kartach historii Tarnowa i nie tylko? Czas rozstrzygnie. ZatrwaĆŒające jest jednak jak niewiele osĂłb, w szczegĂłlnoƛci mƂodego pokolenia, nazwisko Joanny Srebro kojarzy z Tarnowem, ze sztuką, z malarstwem

Tym cenniejsza wydaje się być prekursorska inicjatywa tarnowskiego kuriera kulturalnego, ktĂłry za jeden z celĂłw swojej dziaƂalnoƛci przyjąƂ przywracanie pamięci o ludziach mających znaczący wpƂyw na tarnowską kulturę, chociaĆŒ często za ĆŒycia niedocenianych, zapomnianych i odrzuconych.

Jolanta Frączek (Tarnowski Kurier Kulturalny,  [10.09.2013 r.])

Zdjęcia Joanny Srebro-Drobieckiej

Informacje o Joannie Srebro-Drobieckiej